Nigdy jeszcze nie byłam w Aleksandrowie Kujawskim, więc czas wielki był nadrobić to zaniedbanie. Pogoda sprzyjała podróży, plenery piękne, nowa szosa równiutka jak stół, ruch, mimo poniedziałku umiarkowany.
Miasteczko powstało ze wsi Białe błota, początkowo nosiło nazwę „Sieło” później „Trojanowo” od nazwiska ówczesnych właścicieli, aż w 1879 przybrało nazwę „Aleksandrów” od imienia cara Aleksandra II Romanowa, który to mocno przysłużył się tutejszemu dworcowi kolejowemu. Stację w Aleksandrowie wyznaczono w 1862 dla nowo zbudowanej Kolei Warszawsko – Bydgoskiej. Jako, że tutaj przebiegała granica między zaborem pruskim a rosyjskim, stacja graniczna pełniła ważną rolę komunikacyjną. W 1879 właśnie na tutejszym dworcu rozbudowanym i luksusowo wyposażonym przez cara, doszło do spotkania Aleksandra II z cesarzem Prus Wilhelmem.
Po traktacie wersalskim Aleksandrów stracił status miasta granicznego a sam dworzec został zdegradowany do roli prowincjonalnego przystanku kolejowego. Przez kolejnelata wspaniały obiekt ( stanowczo zbyt duży jak na niewielką mieścinę) niszczał i popadał w ruinę. Obecnie jednak jest poddany rewitalizacji i w jego części trwa remont. Dzięki uprzejmości kręcących się tam robotników udało mi się na moment wejść do środka i zrobić zdjęcie hali głównej.
Przed dworcem znajduje się park nawiązujący tematycznie do kolejnictwa. Są w nim fontanny w kształcie żurawi służących do napełniania parowozów wodą, ławki ustawione jak w wagonach kolejowych itp. elementy.
Nieopodal dworca znajduje się kaplica, która po rozebraniu istniejącej do lat 20 XX wieku cerkwi, spełnia rolę ośrodka duszpasterskiego, urządzona w dawnym domu duchownego, niestety podczas mojej wizyty zamknięta.
Odwiedziłam również aleksandrowski kościół pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego, wzniesiony w 1876 roku w stylu neogotyckim. To skromna, jednonawowa świątynia z czerwonej cegły z niewysoką wieżą zegarową. Wewnątrz w ołtarzu głównym znajduje się niezły barokowy obraz nieznanego autora przedstawiający Chrystusa Ukrzyżowanego. Malowidło trafiło do Aleksandrowa z kaplicy św. Karola Boromeusza w Łowiczu, którą Rosjanie zamierzali przerobić na cerkiew.
Na zewnętrznej ścianie kościoła wmurowany jest herb fundatora gruntu na którym stoi świątynia – Władysława Trojanowskiego.
Nieopodal kościoła znajduje się budynek, w którym ss Służebniczki NPMP od 1930 roku ( z przerwą na lata 1955- 1989) prowadzą przedszkole. W ogrodzie znajduje się posąg Edmunda Bojanowskiego, założyciela zgromadzenia a na ścianie jest wmurowana tablica poświęcona proboszczowi księdzu Grzymale, zamęczonemu w Dachau.
Aleksandrów może poszczycić się również eklektycznym pałacem wzniesionym przez hrabiego Władysława Trojanowskiego. Budynek zwieńczony tarasami nawiązuje do konstrukcji belwederskich. Obecnie mieści się w nim szkoła ogrodnicza.
Opuszczam Aleksandrów bo mam wielka ochotę choć na chwilę odwiedzić pobliski Toruń i przejechać się nowym mostem przez Wisłę. Oddano go do użytku w grudniu 2013 roku i nadano mu imię Elżbiety Zawadzkiej, torunianki, jedynej kobiety wśród „cichociemnych”, kurierki KG AK, profesor nauk humanistycznych, damy Orderu Orła Białego, jednej z dwóch Polek w historii Wojska Polskiego awansowanych do stopnia generała brygady.
Toruń, jak zwykle, mnie uwodzi, urzeka i zaskakuje nowo odremontowanymi kamieniczkami. I oczywiście kusi pierogami – tym razem „wiejskimi”. No bo być w Toruniu i nie wskoczyć do „Starego młyna”? Niemożliwe!
Po obiedzie jeszcze krótki spacer uliczkami starówki i odwiedzenie ulubionych zabytków.
I pora niestety wracać, zwłaszcza, że pogoda do tej pory łaskawa zaczyna się psuć i białe obłoczki zaczynają zbijać się w ciężkie ołowianoszare chmurzyska.
Wrażenie jakie na mnie wywołujesz jest nie ziemskie
Jak milo się ogląda twoje zdjęcia z twoim wizerunkiem
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie