Kiedy już zapoznałam się z atrakcjami architektonicznymi Ciechocinka, uznałam, że czas ruszyć dalej od kurortowego zgiełku. Mój wybór padł na Nieszawę, do której wybrałam się pewnego sobotniego popołudnia. Wyprawa nie pozbawiona była pewnego ryzyka, jako, że w Ciechocinku nie ma stosownego dworca PKSu, na którym mogłabym uzyskać informację o możliwości powrotu z Nieszawy. Musiałam się liczyć z ewentualnością, iż powrotną drogę będę musiała odbyć pieszo… Ale co tam!
Leżące na lewym brzegu Wisły miasteczko jest jak ze snu – ciche, bezludne, zamarłe w lipcowym słońcu. Wysiadam na prostokątnym, wydłużonym rynku, idealnie pustym. Dookoła niska zabudowa z połowy XIX wieku i karłowate lipy. W narożniku południowej pierzei usytuowany jest klasycystyczny ratusz z 1821 roku.
Kieruję się w dół ku rzece. Tam przy przeprawie promowej spaceruje kilka osób. Niestety prom nieczynny, zbyt niski poziom wody w Wiśle nie pozwala na przeprawę. Zawracam więc w kierunku górującego nad miasteczkiem, stojącego na wiślanej skarpie, kościoła pod wezwaniem św. Jadwigi. Jego masywna, czterograniasta wieża widoczna jest z daleka.
Późnogotycka budowla z zewnątrz nie sprawia szczególnego wrażenia. Ot, prowincjonalny gotyk z XVI wiecznymi kaplicami. Ale szczęście mi sprzyja! Kościół jest otwarty i mogę wejść do środka. Przepiękne manierystyczne, barokowe i rokokowe wyposażenie zapiera dech. Stalle, tron biskupi, ołtarze, ambona, chór, nawet ławki dla wiernych bogato pokryte są rzeźbiarską dekoracją.
Na ścianach monumentalne freski i malowidła.
Na jednym z nich, królowie składający hołd dzieciątku mają rysy braci Wazów – Zygmunta III i Władysława IV. Niezbyt chętnie opuszczam kościelną nawę, ale pilnująca siostra zakonna nerwowo podzwania kluczami, więc nie chcę nadużywać jej cierpliwości. Wychodzę na dziedziniec i robię ostatnie zdjęcia.
Nieopodal kościoła znajduje się plebania, miejsce w którym w 1867 roku przyszedł na świat późniejszy architekt, malarz, rysownik i historyk sztuki Stanisław Noakowski. Śliczny budyneczek w stylu klasycznego polskiego dworku z ganeczkiem wspartym na kolumienkach jest obecnie mocno zaniedbany, mam nadzieję, że odzyska swoją dawną świetność. Bardzo zadbany natomiast jest dom przy rynku, w którym Noakowski mieszkał, a w którym obecnie mieści się muzeum znakomitego Nieszawianina.
Wędruję w druga stronę i podziwiam zabytkowe domy przy ulicy 3Maja aż dochodzę do XVII wiecznego klasztoru franciszkanów z kościołem pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża. Niestety zamknięty, więc nie mogę zapoznać się z jego barokowym wyposażeniem, zwłaszcza z interesującym , rokokowym ołtarzem głównym z rzeźbioną grupa ukrzyżowania.
Czytam tylko, że w 1921 roku w tym klasztorze przebywał św. M.M. Kolbe, a w latach 1958-60 mieszkał Czesław Klimuszko, zielarz, uzdrowiciel i jasnowidz.
Chętnie bym spędziła w Nieszawie więcej czasu, ale nie ma gdzie przysiąść. Żadnej kawiarni, restauracji, pubu. Minęłam tylko ruinę jakiegoś dawnego lokalu gastronomicznego. Trudno, trzeba wracać. Na przystanku w rynku pojawia się parę osób, znak że „coś” pojedzie i dowiezie mnie z powrotem. Uff…siedmiokilometrowy spacer zostanie mi oszczędzony.