Rozstania zawsze są przykre . Ale rozstanie nagłe, zaskakujące, nieprzewidziane jest jeszcze przykrzejsze…
Mimo, że byliśmy razem tylko parę miesięcy, zdążyłam go bardzo polubić. Przyzwyczaiłam się do jego obecności, zwłaszcza, że wszystko mogłabym o nim powiedzieć, tylko nie to, że był uciążliwy czy specjalnie wymagający. Był użyteczny w miły, nienarzucający się sposób i dlatego poleciał ze mną do Irlandii.
. Nie spodziewałam się, że zostawi mnie tak bez słowa pożegnania, czy wyjaśnienia, ale tak właśnie się stało. Po prostu ja wysiadłam, a on został wtulony w siedzenie autokaru. A przecież, jeśli nie miał ochoty na podróż do Connemary mógł mi jakoś dać znać, a nie tak demonstracyjnie porzucać bez słowa.
No, trochę mojej winy też jest w tym rozstaniu, bo podekscytowana zobaczeniem Kylemore Abbey, wyskoczyłam z autokaru nie oglądając się za siebie. Nie poświęciłam mu specjalnej uwagi, zakładając, że jest ze mną. Pomyliłam się, bywa. Ale żeby o to się tak obrażać?
I tak tego chłodnego, deszczowego dnia rozstaliśmy się na zawsze…
Nie zdążyliśmy zrobić sobie wspólnych zdjęć, więc z czasem jego wygląd zatrze mi się w pamięci. To nawet lepiej, nie będę go porównywała z następnym…
W autokarze do Galway został mój ulubiony szary sweterek firmy COS…
A wiesz, dzisiaj właśnie przypomniałam sobie o tym przykrym incydencie…
PolubieniePolubienie
Eeee tam. Conemara warta mszy 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
a ja już stawiałam na parasol 🙂
PolubieniePolubienie
Do parasoli i rękawiczek się nie przywiązuję. Często mnie opuszczają 😉
PolubieniePolubienie