Podziemny Kraków – muzeum interaktywne pod płytą Rynku Głównego

Pogoda tego dnia nie sprzyjała dłuższym spacerom „na powierzchni”. Aby uciec przed lodowatym wiatrem wybrałam się pod ziemię… Odwiedziłam mieszczące się pod płytą Rynku Głównego interaktywne Muzeum Historyczne Miasta Krakowa. Jest to miejsce, w którym można całkowicie stracić poczucie czasu. Wejście do tego niezwykłego przybytku znajduje się w narożniku Sukiennic od strony kościoła św. Wojciecha. Schodzimy w dół. gdzie po zostawieniu większych toreb i plecaków  możemy zagłębić się w podziemny labirynt nie tylko korytarzy, ale i czasów. Pani w szatni ostrzega, że wewnątrz temperatura nie przekracza 16 stopni, ale w porównaniu z tym, co na powierzchni, to wręcz upał. Minusem jest to, iż zdjęcia wolno robić tylko bez flesza, co w zestawieniu z panującym wewnątrz mrokiem, nie gwarantuje dobrej ich jakości. Ale zdjęcia i tak nie byłyby w stanie oddać fenomenu tego muzeum, ekspozycja opiera się na ruchomych obrazach, hologramach, dźwiękach i tym podobnych bajerach.

Rezerwaty archeologiczne rzadko bywają ciekawe dla osób, które nie są fanami historii najstarszej. Krakowskie Muzeum jest absolutnym wyjątkiem. Na powierzchni ponad 6 tysięcy metrów kwadratowych odbywamy podróż w przeszłość zaczynając ją od wczesnego średniowiecza. Dzięki specjalnej makiecie poznajemy kontekst europejski miasta, główne szlaki handlowe oraz inne wówczas najważniejsze ośrodki kulturalne i gospodarcze naszego kontynentu. Na ziemnych profilach archeologicznych można prześledzić trwający kilkaset lat proces podnoszenia się poziomu rynku.

Współczesna technika pozwala nam poczuć atmosferę starego Krakowa. Zewsząd otacza nas różnojęzyczny gwar, z którego (po oswojeniu się) można wyodrębnić wykrzykiwane z różnym akcentem kwestie. Sprzedający reklamują ” skrzynie z dębiny” i „pierścienie w dobrej cenie”. Na głosy kupców nakłada się muzyka, bicie dzwonów, skrzypienie kół słowa kaznodziei nawołuje do pokuty… Zgiełk średniowiecznego miasta robi wrażenie zwłaszcza, że na parowym ekranie pojawia się jego obraz. To dopiero przedsmak tego, co czeka nas dalej.  Można przeżyć, i pożar miasta, i uczestniczyć w pochówku, a nawet zważyć się na wadze, która poda nasz ciężar w kamieniach, grzywnach, wiardunkach, łutach czyli jednostkach stosowanych w średniowieczu.

Oprócz tradycyjnych eksponatów, na wystawie możemy zobaczyć rekonstrukcje dawnych warsztatów rzemieślniczych, kramów i urządzeń, holograficzne obrazy życia w przeszłości. Jest nawet jedenastowieczne, przedlokacyjne cmentarzysko, a na ekranach można prześledzić, jak za życia wyglądali  pochowani na nim ludzie. Zainteresowani mogą poznać sposoby pochówków antywampirycznych, czyli metody grzebania ludzi podejrzanych o wampiryzm. Przy czym należy tu dodać, iż  w średniowieczu, aby być o niego posądzonym, wystarczyło być leworęcznym lub posiadać zrośnięte brwi…

Szklanymi  pochylniami, prowadzącymi nad autentycznym dawnym brukiem, można godzinami spacerować, podziwiając zarówno dawny układ ulic grodu Kraka jak i wykopane artefakty świadczące o jego wysokiej pozycji wśród miast średniowiecznej Europy.

W osobnej sali na panoramicznym ekranie można prześledzić dzieje Krakowa, mające w nim miejsce znaczące wydarzenia i osoby biorące w nich udział. To pasjonująca lekcja historii i nic dziwnego, że salka zawsze zapełniona jest widzami. Pomyślano też o najmłodszych turystach. Dla nich przygotowano ekrany dotykowe z grami a także przedstawienie oparte o krakowską legendę.

Nasiedziawszy się „w kinie” ruszamy dalej „szklaną” trasą. Początkowo trudno się przyzwyczaić do jej nieprzejrzystych fragmentów, które mózg odbiera jako stopnie i zmusza kończyny do  wyższego podnoszenia. Dopiero po paru metrach dociera do niego, że powierzchnia jest idealnie równa i o potknięciu się nie ma mowy. Trasa prowadzi wzdłuż dawnych Kramów Bogatych, powstałych w czasach kazimierzowskich. Zastąpiły one XIII wieczne Kramy  Bolesławowe, wypierając je swoją „nowoczesnością”. Murowane, niewielkie pomieszczenia były podpiwniczone i ustawione w ciągu (w przeciwieństwie do kramów drewnianych zajmujących całą płytę rynku) oraz uszeregowane w dwóch rzędach po obu stronach ciągnącej się pomiędzy nimi uliczki.

Przechadzka między kramami musiała być dla średniowiecznych Krakowian tym, czym dla dzisiejszych  jest spacer po galerii handlowej. Dla wielu był zapewne nie tyle okazją do zakupów (na które w tym miejscu mogli pozwolić sobie jedynie najzamożniejsi), ile możliwością nacieszenia oczu towarami niedostępnymi. W Kramach Bogatych handlowano bowiem głównie sprowadzanymi z zagranicy towarami luksusowymi takimi jak bławaty i złotogłowy. Swoje stoiska mieli tam także ekskluzywni szewcy, złotnicy oraz sprzedawcy przedmiotów służących rozrywce.

W pozostałościach tak zwanej Wielkiej Wagi Miejskiej eksponowana jest także, unikatowa na skalę światową, bryła cennego w średniowieczu ołowiu, tak zwany „bochen” ważący prawie 700 kilogramów. Nosi on stemple króla  Władysława Łokietka czyli czas jego odlania przypada na XIV stulecie. Ołów w tym czasie był jednym z trzech (obok bałwanów soli i plastrów miedzi) głównych towarów eksportowych Krakowa. Formę bochenka nadawano metalowi w handlu hurtowym.

Osobnym działem jest galeria połączonych korytarzem pomieszczeń, w których na ekranach telewizorów można zapoznać się z historią przeróżnych zakątków miasta. Ja przysiadam na chwilę aby wysłuchać historii mieszczącej się na Kazimierzu synagogi.  Z umieszczonych na korytarzu tablic holograficznych (wykonanych w oparciu o litografie Lessnera) za przechodzącymi turystami wodzą oczami władcy Polski. Wrażenie niesamowite. Bolek Krzywousty się krzywi, może z niesmaku, że nie oddawszy pokłonu snuję mu się przed obliczem. Za to Bolek Wstydliwy zerka na mnie ukradkiem…  Żeby nie wyjść na nieuprzejmą, macham na pożegnanie Janowi Olbrachtowi, który wyraźnie odprowadza mnie wzrokiem (spodobałam mu się, czy wręcz przeciwnie?) i kieruję się ku wyjściu.

Podziemne muzeum zaopatrzone jest także w strefę wypoczynkowo – handlową, w której przy kawie można odpocząć po wrażeniach i zaopatrzyć się w okazjonalną pamiątkę np. wybijany na miejscu medal. Polecam wszystkim tę niezwykłą i stosunkowo „nową” (powstała w 2010 roku) placówkę. Nie sposób się w niej znudzić!

Wychodzę z powrotem na Rynek Główny. Witają mnie zimny wiatr i krakowskie gołębie.

5 uwag do wpisu “Podziemny Kraków – muzeum interaktywne pod płytą Rynku Głównego

Dodaj komentarz