Znowu Święta

Ze Świętami co roku jest tak samo… Najpierw gonitwa myśli, co trzeba kupić, co trzeba zrobić. Panika, że tyle tego, a czas ucieka… Sztucznie pompowana przez media  atmosfera „coraz bliżej Święta” sytuacji nie poprawia, za to gęstniejące w galeriach handlowych tłumy, z dnia na dzień, denerwują coraz bardziej.  Aby nie „dać się zwariować”, nabrać właściwego dystansu do czekających zadań, nie siadać do wigilijnej kolacji z miną męczennicy, trzeba się najpierw zrelaksować… Ja w tym celu udaję się do „Magicznego lasu”To najnowsza atrakcja miasta Poznania. Powstała na terenie parku dendrologicznego Uniwersytetu Przyrodniczego. Na przedświąteczny spacer nadaje się w sam raz, bo jak można przeczytać we wręczanej przy zakupie biletów „mapie” to zarazem : „relaksujący spacer, kontakt z naturą, obcowanie ze sztuką, romantyczna przygoda i powrót do dzieciństwa pełnego zabawek i słodyczy. Dreszczyk emocji i świetlny spektakl.”

Zgodnie z kierunkiem zwiedzania rozpoczynam „magiczną przygodę” przechodząc przez świetlną kurtynę, która wprowadza w świat kolorowych iluminacji, pogrupowanych tematycznie. Są rośliny, leśne zwierzęta, kraina prezentów i słodkości ale także nieco mistyczne „źródło życia” oraz strefa strachów.  Nastroju dopełnia relaksacyjna muzyka i podświetlane na kolorowo drzewa.  Dla najmłodszych spacerowiczów, oprócz doznań wizualnych, przygotowano także zadania intelektualne, jak np. rozpoznawanie liści drzew. Przy okazji tego spaceru, także i ja, poszerzam swoją wiedzę dendrologiczną o „palecznika chińskiego”. Ten, rosnący w poznańskim ogrodzie krzew, zwany jest także „palcami nieboszczyka”, które to miano, roślina zawdzięcza swoim owocom, niebieskosinym, mięsistym strąkom. Rzeczywiście przypominają napuchnięte paluchy…  W ogrodzie są  też inne, ciekawe, okazy drzew i krzewów, jednak teraz zimą, trudne do rozpoznania.

Mimo, iż  (solidarnie z kierowcą) odmówiłam sobie grzanego wina którym mogłabym wytłumaczyć omamy wzrokowe, to i tak w magicznym lesie wiele się zdarzyć może… Mnie, w jednej z ciemnych alejek, ktoś zaczepia, proponując cukierki. Odwracam głowę aby odmówić i widzę wysoką, ubraną w zielono-czerwony strój, osobę. Szpiczaste uszy nie pozostawiają złudzeń, mam przed sobą Elfa…

To nieprawdopodobne spotkanie przygotowało mnie do następnego niewiarygodnego, czyli do tego ze świętego Mikołajem. Natknęłam się na niego w pobliżu „pałacu królowej śniegu”.  Nawet nie zapytał, czy byłam grzeczna, tylko od razu ustawił się do zdjęcia… Jak magia, to magia… Potem  ponarzekał, że ma dużo roboty, że renifery wprowadzają się w stan upojenia spożywając sfermentowane żurawiny, że coraz mniej dzieci w niego wierzy… Ot, zwykłe Mikołajowe problemy… Na koniec rozmowy stanowczo zapowiada, że w tym roku nie przyjmie żadnych prezentowych reklamacji i tłumacząc się brakiem czasu, odchodzi. Jeszcze tylko gdzieś z ciemności dobiega mnie jego basowe „ho, ho, ho”…

Nie tylko Mikołaj ma dużo roboty, ja też, więc   przy pałacu Królowej Śniegu, za którą ciągnie się aleja gwiazd, kończę swój spacer.

Spotkanie w „magicznym lesie” uświadomiło mi, że w sprawie prezentów nie za bardzo mogę liczyć na Mikołaja. Jeśli chcę sprawić radość bliskim, muszę udać się do galerii handlowej.

Dzięki temu, że Szefcia również odczuwała potrzebę zakupów, wizytę tę udało się „wepchnąć” w czas pracy, co pozwoliło nam uniknąć popołudniowych tłumów. Za udanie przeprowadzoną akcję „zakupy” przyznałyśmy sobie nagrodę w postaci ulubionych  lodów. Przy okazji omówiłyśmy plany na najbliższy tydzień.

O sprzątaniu pisać nie będę, to każdy zna „ze swojego podwórka” i doskonale wie, jak ono wygląda. W przerwach między myciem okien a porządkowaniem szafek, znowu robię bałagan, bo zabieram się za pieczenie pierniczków. W tym roku, do mojej już i tak imponującej kolekcji foremek dołączył jednorożec. Wprawdzie infantylny, ale przecież Święta mają w sobie coś z powrotu do dzieciństwa.

Na koniec zostawiam sobie te przyjemniejsze sprawy, takie jak gotowanie wigilijnych potraw, ubieranie choinki, pakowanie prezentów. Staram się wszystko tak rozplanować, aby wigilijny poranek mieć już tylko „dla siebie”. Spokojnie wypić poranną kawę, wykonać (i odbierać) „życzeniowe” telefony, odpowiadać na maile i ogólnie się relaksować. I zgodnie z założeniem, udaje mi się to osiągnąć.

Życzę Wszystkim, aby te Święta spędzili  w taki sposób, jaki im (a nie otoczeniu) najbardziej odpowiada. A „pod choinką” oprócz pięknie zapakowanych paczuszek znaleźli też życzliwość, optymizm, nadzieję i radość.

Wesołych Świąt!

 

 

 

 

4 uwagi do wpisu “Znowu Święta

Dodaj komentarz