Inowrocław, służbowo odwiedzamy co najmniej kilka razy w roku. Przy okazji każdego z takich wyjazdów staramy się zobaczyć jeszcze coś ciekawego w okolicy. Tym razem postanowiłyśmy podjechać do Kruśliwca. Wiedziałyśmy, że we wsi istnieje budynek dawnego dworu. Kruśliwiec to niewielka miejscowość , która liczy sobie nieco ponad stu mieszkańców, więc interesujący nas obiekt znalazłyśmy bez trudu. Czytaj dalej
Kultura
W Brukseli
Po opuszczeniu Brugii, jedziemy do Brukseli. Żałuję, że zamiast stolicy, w programie nie uwzględniono Antwerpii, bądź Gandawy. No cóż, takie są uroki wyjazdów zorganizowanych. Na porządne zwiedzanie Brukseli nie mieliśmy dużo czasu, a w tym, którym dysponowaliśmy, trzeba było jeszcze zmieścić posiłek i spacer (moim zdaniem zbędny) dookoła dzielnicy europejskiej. Znajdujące się tam biurowce, bez większego uszczerbku dla wrażeń, można obejrzeć w necie. Czytaj dalej
Biezdrowo. Kościół św. Krzyża i św. Mikołaja
Wiele sobie obiecywałam po wizycie w Biezdrowie… Chciałam zwiedzić sanktuarium o podwójnym wezwaniu św. Krzyża i św. Mikołaja oraz, wzniesiony dla Kurnatowskich pałac projektu Stanisława Hebanowskiego. Ponadto ze wsią związane są legendy, które dodatkowo podbiły moją ciekawość. Czytaj dalej
Iwno w słońcu…
Jakieś sześć lat temu napisałam o swojej wizycie w Iwnie. Wtedy padał rzęsisty deszcz. Teraz miałam okazję zobaczyć je w pełnym słońcu. Czytaj dalej
Kościół i pastorówka w Budziszewku.
Jakiś czas temu pisałam o dawnym pałacu Łubieńskich w Budziszewku. Opisałam wtedy dzieje jego mieszkańców główny nacisk kładąc na rozgrywający się w pałacu romans Konstancji Łubieńskiej z narodowym wieszczem Adamem Mickiewiczem. Wspomniałam wtedy też, o stojącym nieopodal kościele pod wezwaniem św. Jakuba, którego wnętrza nie miałam okazji zobaczyć. Teraz, będąc w okolicy, postanowiłam zajrzeć do wsi ponownie. Miałam nadzieję, że może tym razem, jakimś cudem zastanę świątynię otwartą… Czytaj dalej
Filmowy listopad
Ze wszystkich dwunastu miesięcy, listopad lubię najmniej… Dni krótkie, pogoda kiepska, do lata daleko, świat w monochromatycznych barwach… Może właśnie dlatego, aby oderwać się nieco od wszechobecnej szarości, w listopadzie najczęściej odwiedzam kino. W tym roku, właśnie w listopadzie, na ekrany weszło parę nowych filmów, które chciałam obejrzeć. Byłam na „Spencer”, „Bo we mnie jest seks” i „Dom Gucci”. Wszystkie trzy obrazy traktują o znanych osobach, ale żaden z nich, nie jest dziełem stricte biograficznym. Opowiem o swoich wrażeniach z seansów, w kolejności oglądania filmów. Czytaj dalej
„Wesele” Smarzowskiego czyli ciężki orzech do zgryzienia
Od pewnego czasu różne obowiązki trzymały mnie „na krótkim łańcuchu” w domu. Ostatnio byłam już tak nimi zmęczona, że postanowiłam sobie zrobić krótkie wagary. Plan był prosty: ulubione lody orzechowe i kino. Tymczasem serwująca ten przysmak „lodziarnia” w Cinema City okazała się zamkniętą i zamiast orzechów w lodach, dostałam ciężki orzech do zgryzienia w postaci „Wesela” Wojciecha Smarzowskiego. Wybór tego obrazu okazał się niezbyt trafioną decyzją. Już w połowie filmu zaczęłam żałować, że nie poszłam na nowego „Bonda”, no ale stało się… Czytaj dalej
Znowu w Pszczewie. Spacer po miasteczku
O Pszczewie pisałam już dwukrotnie. Mam sympatię do tego pięknie położonego, urokliwego miasteczka. Oczywiście największą chlubą jest wspaniale odnowiony folwark Pszczew, którego zrewitalizowane budynki służą dziś jako centrum wypoczynkowe. Ale o nim już pisałam w jednym z postów. W innym zajmowałam się rynkiem, piękną plebanią i kościołem. Dziś chciałabym pokazać urodę starych uliczek. Czytaj dalej
Wystawa twórczości Rafała Olbińskiego w kieleckim Muzeum Narodowym
Twórczość Rafała Olbińskiego fascynuje mnie od dawna, dlatego nie mogłam odmówić sobie takiej gratki, jak obejrzenie monograficznej wystawy jego dzieł. W zeszłym roku, przez pandemię, nie udało mi się jej zobaczyć w Krakowie, ale los dał mi drugą szansę. Aby z niej skorzystać specjalnie w tym celu pojechałam do Kielc.
Gmach Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie
Podczas pobytu w Krakowie wykorzystuję na maksa każdą wolną by pospacerować po mieście. Nawet w dzień wyjazdu „nie odpuściłam” i choć nie miałam wystarczająco dużo czasu aby cokolwiek sensownie zwiedzić, poszłam „pożegnać się” ze Starówką. Na chwilę zatrzymałam się w okolicach placu Szczepańskiego. Stoi tam gmach godny krótkiego omówienia. Czytaj dalej