Kraków. Kościoły św. Andrzeja Apostoła i świętych Piotra i Pawła.

Po miłym spotkaniu ze znajomym ruszyłam na spacer. Mimo nie najlepszej pogody czułam potrzebę ruchu bo spotkanie polegało głównie na siedzeniu, gadaniu i jedzeniu. Chciałam też sobie „to i owo” przemyśleć a przy okazji nieco spalić wciągnięte podczas obiadu kalorie. Trasa spaceru była mało oryginalna, po prostu Grodzką poszłam w kierunku Wawelu. Oczywiście, każdy z mijanych po drodze budynków byłby doskonałym tematem na posta, ale dzisiaj chciałabym się skupić na dwóch kościołach.

Na Grodzkiej w Krakowie sąsiadują ze sobą dwie świątynie. Każda z nich jest wyjątkowa, choć ich bryły różnią się od siebie diametralnie. Łączy je „apostolskie” wezwanie. Czytaj dalej

Mistrz i Katarzyna – wystawa w MN w Krakowie

Podczas zimowego wypoczynku zawitałam do Krakowa. Jak zwykle przy okazji wizyty w grodzie Kraka plany miałam obszerne i z góry wiedziałam, że nie wszystkie uda mi się zrealizować.  Stare rosyjskie przysłowie głosi, ” że choć całej wódki wypić się nie da, to starać się należy” więc i ja starałam się w szczupły czas, który miałam do dyspozycji wepchnąć jak najwięcej. Do priorytetów  należała wizyta w dawnym pałacu biskupa Erazma Ciołka, w którym obecnie ma siedzibę oddział Krakowskiego Muzeum Narodowego. Może nie tyle samo muzeum ile prezentowana w nim wystawa „Mistrz i Katarzyna”  sprawiła że najpierw pognałam na Kanoniczą… Czytaj dalej

Kościół św. Wita w Rogoźnie

Szefowa zarządziła wyjazd do Rogoźna. Kiedy spotkałyśmy się  na parkingu wybuchnęłyśmy śmiechem. Obie w zielonych spodniach i zakutane w zielone kurtki z kapturem  wyglądałyśmy jak para ufoludków bądź jak pracownice służby leśnej.

Zimowy, bezśniegowy pejzaż jest smętnawy i mało urozmaicony ale droga, na szczęście, była prawie pusta, więc podróż dość szybko nam zleciała, Sprawy służbowe też  udało się sprawnie załatwić więc „powstałą nadwyżkę czasową” postanowiłyśmy wykorzystać na  zwiedzenie najstarszej rogozińskiej świątyni, czyli kościoła św. Wita. Czytaj dalej

Pawłowo Żońskie.

Niewiele wiedziałam o Pawłowie Żońskim, do którego trafiłam przez przypadek. Zainteresował mnie tam  budynek obecnej szkoły. Choć pracująca w sekretariacie pani twierdziła, iż od początku mieściła się w nim szkoła, ja jednak wiedziałam swoje.

W zaborze pruskim wiejskie budynki szkolne wyglądały zupełnie inaczej. W tak niewielkiej miejscowości nikt nie wznosiłby okazałego gmachu dla wiejskich dzieci. Na szkołę budynek mógł być zaadaptowany dopiero po II wojnie i wtedy też zapewne został przebudowany. Jednak pewne jego elementy wskazują, iż powstał wcześniej i zapewne w zupełnie innych, niż edukacyjne, celach Czytaj dalej

Naszyjniki

Długie wieczory sprzyjają siedzeniu w domu. Ponieważ nie należę do osób nadmiernie przywiązanych do programów telewizyjnych, zagospodarowuję sobie wolny czas inaczej. Kontynuuję moją akcję polegającą na wykorzystaniu wysypujących się ze wszystkich puzderek drobnych koralików i robię kolejne naszyjniki.

Pierwszy z nich jest utrzymany w czerwono różowej kolorystyce. Drobną sieczkę półszlachetnych kamieni uzupełniam większymi ceramicznymi paciorkami w kształcie walców, których użyłam jako „ograniczników” utrzymujących małe koraliki w ryzach.

Drugi z naszyjników jest utrzymany w tonacji perłowo – turkusowej. Ten uzupełniam małymi „frędzelkami” z maleńkich koralików używanych do toho i perełkami rzecznymi.

Powoli moja kolekcja luźnych paciorków się zmniejsza, z czego nie ukrywam, bardzo się cieszę. Trudno jest utrzymać je w porządku. Jednak, zapewne kiedy już wszystkie zagospodaruję zrobi mi się smutno i czegoś będzie mi brakować. Ciekawe jak długo uda mi się powstrzymać przed kupnem nowych? Bo w to, że już całkowicie zaprzestanę tworzenia nowych egzemplarzy biżuterii nie bardzo chce mi się wierzyć.  Choć staram się unikać wizyt w sklepach oferujących akcesoria do rękodzielnictwa od czasu do czasu po prostu mnie wsysają no i wtedy moje silne postanowienia idą się bujać… Po długim czasie buszowania w koralikach, paciorkach, kaboszonach, kryształkach wychodzę  z nowymi trofeami i wizją co też z nich nie powstanie. Jedyną szansą na zaprzestanie tej działalności jest znalezienie nowego hobby…

Moja Szefcia twierdzi, że cierpię na ” zespół niespokojnych dłoni” i w związku z tym bezustannie muszę coś robić… Piec, malować, szyć, dziergać, lepić… Obawiam się że ona ma trochę racji…

Karpatka

Nie mogę teraz pojechać w swoje ukochane góry choć za nimi tęsknię. Jak kotwica, na miejscu trzymają mnie liczne obowiązki. Aby choć nieco złagodzić swoją frustrację, piekę karpatkę, którą moje dzieci zwały, nie bez racji, „garbatką”. To zaparzane ciasto, może za sprawą słodkawego aromatu wanilii, ma pewną magiczną moc. Objawia się ona tym, że zdecydowanie łagodzi napięcia.  Karpatka ( jak zapewne wszystko) ma niestety też  swoją „ciemną” stronę. Jest niesamowicie kaloryczna… Czytaj dalej

Wystawa malarstwa J. Brandta w poznańskim Muzeum Narodowym

W gmachu poznańskiego Muzeum Narodowego spędziłam wiele godzin. Wprawdzie znaczną ich część wypełniły liczne zajęcia i ćwiczenia, które jako studentka historii sztuki zaliczyć musiałam, jednak równie dużo czasu spędziłam tam z własnej woli, odwiedzając stałe i czasowe wystawy.  Były wśród tych ekspozycji niezapomniane, jak choćby „Portret trumienny”, „Moda dwudziestolecia”, czy retrospektywna wystawa dzieł Zofii Stryjeńskiej, były też mniej udane, o których zapomina się nader szybko…  Niestety, ostatnio znacznie częściej  spektakularne ekspozycje organizowało Centrum Kultury Zamek , więc na jakiś czas moje wizyty w MN ustały. Jednak na wystawę malarstwa J. Brandta postanowiłam się wybrać. Czytaj dalej

„Holoubek syn Picassa” spektakl w TN w Poznaniu

Zawsze chętnie udaję się na spektakle do poznańskiego Teatru Nowego. Mam sentyment do tego przybytku, który choć jak zapewne każdy teatr, przeżywał swoje wzloty i upadki, ale zawsze  trzymał wysoki „poziom”. Tym razem wybrałam się na sztukę „Holoubek syn Picassa” według Sebastiana Majewskiego (Andreasa Pilgrima) w reżyserii Julii Schmyt. Spektakl ten bierze udział w 25 Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. Czytaj dalej

Dworek w Szułdrzyńskich w Trzaskowie. Wielkopolskie rezydencje

Podczas jednej z licznych podróży służbowych trafiłam do Trzaskowa. Jego początki sięgają na pewno XIII wieku i związane są z zakonem Cystersek.  W dokumencie z 1282 roku, wystawionym przez króla Przemysła II, wieś „Trostkowo” zostaje nadana mniszkom z Owińsk.

Mnie jednak interesował znajdujący się tam dworek, należący kiedyś do Szułdrzyńskich.  Chciałam go zobaczyć. Czytaj dalej

Placek włoski – ciasto na każą okazję

Przepis dostałam od mojej przyjaciółki, a ona od synowej,  a ta z kolei chyba od kogoś z rodziny. W każdym razie trochę  krążył zanim do mnie trafił. Wypróbowałam go z pewną dozą nieufności bo wydawał mi się jakiś niekompletny… Bez bicia piany, bez tłuszczu, bez skomplikowanych technologii. Ale kiedy już raz go upiekłam, prawie uzależniłam się od niego. Lekko pachnące wanilią i cynamonem, wilgotne ciasto wyparło „mufinki” z top listy wypieków na służbowe podróże. Czytaj dalej