Wystawę w Poznańskim Centrum Kultury Zamek chciałam odwiedzić już od dawna, ale zawsze „coś” mi przeszkadzało. Raz nawet udałam się do centrum, z mocnym postanowieniem obejrzenia dzieł francuskich twórców, ale cóż, tak się złożyło, że był to poniedziałek, wystawa nieczynna.
Wreszcie obligowana tym, iż niedługo zostanie zamknięta (przewidziana jest tylko do 14 lutego) wybrałam się ponownie, tym razem z lepszym skutkiem. Przy okazji wspomniałam, z łezką w oku, wielogodzinną kolejkę do Muzeum Narodowego, w której odstałam, aby obejrzeć kolekcję dzieł ze zbiorów d’Orsay w 2001 roku. Tym razem tłumów nie było…
Ekspozycja obejmuje dzieła bezpośrednich prekursorów ( Delacroix, Courbet, Corot) jak i przedstawicieli impresjonizmu oraz późniejszych, którzy uwiecznili pejzaże Normandii.
Wystawa umożliwia prześledzenie zmian jakie zaszły podczas XIX wieku w malarstwie. A były to zmiany radykalne. Począwszy od odejścia od typowej dotąd tematyki obrazów ( religijnej, historycznej, rodzajowej)i wyjściu w plener, poprzez sposób traktowania przedstawienia ( bardziej szkicowy, dynamiczny, pozwalający na uchwycenie konkretnego momentu), aż po zmiany w fakturze i palecie barwnej. Można powiedzieć, że właśnie w dziewiętnastym stuleciu nastąpiła rewolucja w malarstwie europejskim ( niestety w nikłym stopniu dotyczy to malarstwa polskiego tego czasu).
Obrazy zgrupowane są ze względu na temat podjęty przez artystę. Ogólnym ich bohaterem jest Normandia i jej plenery: klifowe wybrzeże, miasteczka i wioski, farma Saint Simeon, oraz Sekwana. Wszystkie dzieła charakteryzują się nieco przytłumioną kolorystyką (normandzkich malarzy często nazywa się „szarymi impresjonistami”), która jest wynikiem pogody na północnym wybrzeżu Francji, często mglistej i deszczowej.
Oprócz dzieł uznanych mistrzów ( Renoir, Monet) na wystawie znalazły się obrazy malarzy o mniej głośnych nazwiskach, takich jak Albert Lebourg, Johan Berthold Jongking, Lodovic Napoleon Lepic, czy Eugene Boudin, którego obraz „Wędkarze nad brzegiem morza” jest flagowym motywem wystawy.
Najwięcej jest motywów marynistycznych, stosunkowo mało pejzaży znad Sekwany.
O dziwo obrazy „mistrzów” zwłaszcza Moneta, wcale nie są najbardziej udane. Odnoszę wrażenie, że ich rolą było przywabić na wystawę jak największą ilość zwiedzających. Może za wyjątkiem małych pejzażyków E. Delacroix’a, które mimo niepozornych rozmiarów, wybijają się spośród prezentowanych dzieł. Jednak większością „wielkich” jestem po prostu rozczarowana. Ale za to odnajduję wiele godnych uwagi dzieł autorów mniej znanych, jak choćby nadmorskie pejzaże Lodovica Lepica.
Wystawa nie jest duża, wszystkiego osiemdziesiąt obrazów, co paradoksalnie, jest jej zaletą. Przy większej ilości dzieł, o podobnej tematyce i kolorystyce, byłaby nieco monotonna.
Przy okazji miałam okazję podziwiać wnętrze poznańskiego Centrum Kultury Zamek po remoncie. Trzeba przyznać, że robi wrażenie! A po wystawie obowiązkowa kawa i pyszny czekoladowo- wiśniowy deser w „Kamei”, aby omówić wrażenia.