W słoneczny, wiosenny dzień odwiedzałam zamek Radolińskich położony w pięknym parku krajobrazowym. Zanim jednak dotarłam do głównego obiektu pałacowego, na chwilę zatrzymałam się przy ruinie niewielkiego kościoła św. Ducha. Wybudowana w 1516 roku gotycka światynia pełniła funkcję kościoła szpitalnego. Od 1833 roku kościół pozostaje w ruinie. Zachowane ceglane ściany na tle bujnej zieleni przyciągają wzrok.
Jednak moim głównym celem jest niewątpliwa ozdoba parkowego założenia, o tej porze białego od zawilców, wspaniały pałac, należący do rodziny Radolińskich.
Władysław Radoliński zlecił projekt rodowej rezydencji berlińskiemu architektowi Fridrichowi Augustowi Stilerowi. Być może za sugestią samego Radolińskiego, który był obecny na koronacji królowej Wiktorii w Londynie w 1838, architekt nadał rezydencji cechy neogotyku angielskiego. Budowę rozpoczęto w 1848 roku, a definitywnie ukończono 1865 roku, kiedy to zakończono urządzanie tzw. „Wielkiej Sali”.
Władysław , ożenił się ze swą kuzynką Józefą, ale małżeństwo to nie było udane. Hrabina Józefa więcej czasu spędzała poza domem ( szczególnie upodobała sobie Drezno) ku niezadowoleniu męża zabierając również ich jedynego syna Hugona (1841 – 1917). Dopiero po całkowitym ukończeniu pałacu powróciła do Jarocina. Wygląda jednak na to, że wtedy to hrabia częściej szukał okazji do „wybycia” z domu. Władysław zmarł w Neapolu (1879) i tam też został pochowany, rok po nim zmarła Józefa. Hugon wreszcie mógł, bez oglądania się na rodzinne niesnaski, zarządzać odziedziczonym majątkiem.
Najpierw przyglądam się pałacowi z zewnątrz. Elewację frontową, zwróconą w kierunku parku, zdobi okazały ryzalit frontowy zwieńczony krenelażem. Wchodzę do środka, niestety portier zezwala tylko rozejrzeć się po reprezentacyjnym hallu. Jestem tym nieco rozczarowana, bo w końcu to przestrzeń publiczna, pałac jest własnością państwa i powinien być dostępny dla wszystkich obywateli. No ale nie ma z kim dyskutować , więc nolens- volens zadowalam się kontemplacją zdjęć ilustrujących dawniejszy wygląd pałacowych wnętrz. Kiedyś poszczególne sale rezydencji nosiły nazwy od barw, w których je urządzono. Był więc pokój żółty, błękitny, zielony, biały. Wyposażenie wnętrz było eklektyczne i składało się zarówno z mebli już posiadanych przez Radolińskich, jak i sprzętów specjalnie doń zakupionych, wśród których wyróżniał się komplet należący niegdyś do Stanisława Augusta Poniatowskiego. Wystroju sal dopełniały cenne bibeloty i kolekcja obrazów. Znakomicie też prezentowała się pałacowa biblioteka, której ozdobą była „Biblia brzeska”.
Pałac został odnowiony i przearanżowany w czasach syna Władysława Radolińskiego, Hugona. Tenże, skonfliktowany z ojcem, za jego życia oddawał się karierze dyplomatycznej i dopiero po śmierci rodziców osiadł w odziedziczonych włościach. W tym czasie w oknach hallu pojawiły się, zmówione przez Hugona w Paryżu, piękne witraże przedstawiające św. Jerzego a także bogaty program heraldyczny, ilustrujący koligacje Radolińskich. W latach 1911 – 14 Hugon dokonał rozbudowy pałacu o wschodnie skrzydło.
Z pierwszego małżeństwa z Angielką, Catherine Wakefield doczekał się dziedzica Alfreda ( 1864-1910) ale zarówno żona jak i syn niespodziewanie zmarli młodo. Za zasługi w dyplomacji Hugon uzyskał pruski tytuł książęcy, co pociągnęło za sobą zmianę nazwiska na „von Radolin”. Pięćdziesięciojednoletni Hugon żeni się powtórnie. Tym razem jego wybór pada na Niemką, Joannę von Opersdorf, siostrę hrabiego Hansa Georga z Głogówka, znanego z propolskich sympatii. Małżeństwo to pozostało jednak bezdzietne, więc Hugon swe włości zapisał wnukowi, synowi Alfreda, Wilhelmowi von Radolin.
Ożeniony z Ewą von Wedel (1893-1972) Wilhelm miał piątkę dzieci. Wydawało się, że dziedziców włości nie zabraknie. Jednak los pokierował inaczej. W 1917 roku w pałacu wybuchł pożar który strawił większość rodzinnych artefaktów. Mimo starań Wilhelma nigdy już nie udało się przywrócić majątkowi dawnego splendoru. Ostatecznie tym marzeniom położył kres wybuch II wojny światowej.
Dzięki pruskiemu tytułowi udało Wilhelmowi się zachować pałac. Przez niektórych Polaków uważany za Niemca, przez niektórych Niemców za Polaka, starał się lawirować w trudnych wojennych czasach i w miarę możliwości pomagać mieszkańcom Jarocina. Na kilka godzin przed wkroczeniem do miasta Armii Czerwonej, udało mu sie uciec (przed tem wyprawił rodzinę) wozem konnym w kierunku Austrii. Rodzina von Radolin osiedliła się w bawarskiej miejscowości Rottach- Egern. Ostatnim żyjącym, bezpośrednim potomkiem jarocińskiej linii rodziny jest syn Wilhelma i Ewy – Hubertus.
Obecnie w pałacu znalazło siedzibę kilka instytucji w tym Państwowa Szkoła Muzyczna, Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy Jarocin.
Niestety także piękna fasada od strony miasta, z cudownym tarasem nie jest możliwa do zwiedzania. Dostępu do niej broni przypałacowy staw, a widok przesłania starodrzew obrośnięty bluszczem.
Na skraju parku znajduje się tak zwany „skarbczyk” czyli pozostałość po dawniejszym zamku Zarębów i starej siedzibie Radolińskich. W czasach świetności rodu pełnił on funkcję skarbca i archiwum. Obecnie służy jako oddział Muzeum Regionalnego (główna jego siedziba mieści się w jarocińskim ratuszu) jako miejsce wystaw czasowych.