Do odwiedzenia Muzeum Archeologii zachęcił mnie … jego wygląd zewnętrzny. Stojący przy Kildare Street gmach przyciąga swoją urodą jak magnes, zwłaszcza, że symetrycznie do niego usytuowany jest bliźniaczy , w którym mieści się Biblioteka Narodowa. Córcia już uwierzyła, że dam sobie radę i trafię samodzielnie, więc nic nie stało na przeszkodzie, bym odwiedziła muzeum. Czytaj dalej
Miesiąc: Marzec 2016
Życzenia
Nieważne czy spędzacie je aktywnie czy leniwie. W szerokim gronie przyjaciół, wąskim kręgu rodzinnym czy samotnie. W kraju czy poza jego granicami. Życzę Wam aby Wasze Święta były radosne, słodkie i kolorowe jak mazurki. Czytaj dalej
Życie gastronomiczne Rimbach
W Rimbach, oprócz wszechobecnych w Niemczech „Doner Kebabów”, znajduje się kilka lokali gastronomicznych „z charakterem”.
Niewątpliwie najbardziej urokliwym jest „Zum Lowen Am Markt”, prowadzony przez naszą rodaczkę i specjalizujący się w kuchni śląskiej. Stylowe wnętrze urządzone jest z gustem, a karta kusi egzotycznymi ( dla miejscowych) potrawami, takimi jak barszcz z krokietem lub bigos. Czytaj dalej
Bardzo dobrze opowiedziana bardzo zła historia…
Z pełną świadomością tego, że nie będzie to „miły” wieczór wybrałam się na „Niewinne” Anne Fontaine. Nie żałuję, choć tematyka dosłownie wbija w kinowy fotel.
Oparty na autentycznych wydarzeniach film wstrząsa, ale i zmusza do refleksji. Tragedia sióstr pokazana jest bez zbędnego epatowania brutalnością i przez to jest jeszcze bardziej przejmująca. Reżyserka spokojnie prowadząc narrację osiąga efekt, którego nie zdobyłaby innymi środkami. Udaje jej się przykuć uwagę widza od pierwszej do ostatniej sceny. Czytaj dalej
Wronczyn – siedziba Jackowskich. Wielkopolskie rezydencje.
Wronczyn to wioska nieopodal Pobiedzisk, położona między jeziorami Wronczyńskimi – Wielkim i Małym.
Ślady osadnictwa na tym terenie sięgają III wieku naszej ery, a pierwsze pisemne wzmianki o Wronczynie datowane są na 1136 rok. Wtedy wieś należała do rodu Porajów, następnie Łodziów, aby w XIX wieku przejść w ręce niemieckiej rodziny Falkenhaymów, od których to w 1899 roku wykupił ją Tadeusz Kryspin Jackowski, herbu Gozdawa, syn Maksymiliana Jackowskiego z Pomarzanowic. Czytaj dalej
Fredro w oparach… Czyli niedzielne popołudnie w pubie
Miałam przyjemność spędzić niedzielne popołudnie na nietypowym spektaklu „Ślubów panieńskich”. Dlaczego nietypowym? Już tłumaczę… Czytaj dalej
No i stało się…
Post jest wybitnie nadprogramowy, ale wydarzenie tej rangi, usprawiedliwia jego pojawienie.
Otóż po raz pierwszy w życiu zostałam teściową!
Ten trudny moment transformacji ( taka młoda a już teściowa…) pomogły mi przejść moje przyjaciółki, bardziej zaawansowane w teściowskim stażu. Zorganizowany ad hoc wieczór „teściówek” był bardzo udany. Przygotowałam przystawkę z buraka nadziewanego pastą serową ( bo miało być zdrowo) a okazało się też zaskakująco smaczne. Jako obiadowe dania wystąpiły żurek i risotto z ciecierzycą, a na deser sernik na mascarpone i białej czekoladzie z wiśniowymi konfiturami. Do tego martini i oliwki „do pojadania”
Na wystylizowanie się na „idealną” teściową czasu miałam niewiele, więc zdecydowałam się na totalny mix, ocierający się o kicz. Czyli wbiłam się w dresy w panterkę i czerwone szpilki. Do dresowej bluzy przypięłam napis „mum in low” – zięć jest Amerykaninem, więc anglojęzyczny podpis na jego cześć. Na szyi zawiązałam czerwoną apaszkę. No a na usta „rzuciłam” najczerwieńszą pomadkę jaką znalazłam w swojej kosmetyczce. Bo nie może być zbyt słodko… Za to zawsze może być wesoło!
Szefcia , oprócz kwiecia obdarzyła mnie zestawem „małej teściowej”, składającym się z witamin „na odporność” i „na uspokojenie”, podobno niezbędnych aby powitać nowego członka rodziny. A że jest już od paru lat teściową, ufam jej doświadczeniu.
Dzięki obecności przyjaciółek wieczór był dla mnie bardzo udany, za co im tym postem chcę podziękować.
Nad Weschnitz’em
Rzeczka Weschnitz, która wraz z wpadającymi doń licznymi potoczkami przepływa przez Rimbach, stanowi lokalną atrakcję. Nad jej brzegami znajduje schronienie liczne ptactwo – widziałam tam nawet bociana (koniec stycznia), a po jej nurcie pływają kaczki. Do „głównej” rzeki spływają większe i mniejsze górskie potoczki. Nieraz tylko szmer płynącej wody sygnalizuje, że gdzieś w pobliżu „cieknie” kolejny strumyczek, przecinający prywatny ogródek, lub niemalże podchodzący pod zabudowania. Czytaj dalej
Burito, steki, czy ryba? Odwiedzam lokale gastronomiczne. – Wspomnienia z Zielonej Wyspy 3
Restauracji, kawiarni, piwiarni, gastropubów, barów jest w Dublinie mnóstwo. Każdy znajdzie coś dla siebie, bo oferują jedzenie zarówno rdzennie irlandzkie (oparte na rybach, baraninie i ziemniakach), jak i egzotyczne z różnych stron świata.
Jeśli chodzi o rdzennie irlandzką kuchnię trzeba koniecznie odwiedzić „Leo Burdock” , maleńki lokalik vis-a -vis Chrystusowego Kościoła Katedralnego. Jest to najstarszy tego typu lokal w Dublinie, założony w 1913 roku. Czytaj dalej
„Gaski”, Pola Negri i osioł czyli odwiedzam Międzychód
Szefowa zarządziła zajęcia w terenie, czyli wyjazd służbowy. Tym razem naszym celem stał się Międzychód.
Miasteczko może się poszczycić rodowodem sięgającym połowy XIV wieku – prawa miejskie uzyskało przed 1378 rokiem.
W wyniku drugiego rozbioru, w 1793 roku miasto znalazło się na terytorium Prus, a na mocy traktatu Wersalskiego (1919) powróciło w granice Rzeczpospolitej. Do 1939 roku Międzychód był wysuniętym najdalej na zachód miastem polskim, granica z Niemcami przebiegała cztery kilometry dalej. Już od średniowiecza funkcjonowały równolegle dwie nazwy miejscowości – polska „Międzychód” i niemiecka „Birnbaum” ( grusza). Co ciekawe, właśnie ta niemiecka nazwa, ma swoje odzwierciedlenie w herbie miasta. Jak to w miasteczku pogranicza, w Międzychodzie mieszają się się wpływy i polskie i niemieckie, Czytaj dalej