Wiosna stała się kalendarzowym faktem, choć za oknem nie zawsze ją jeszcze widać. W powietrzu jednak coś drgnęło. Na niebie ruch już wielki, ptaki odlatują i przylatują. Ciągną całe klucze i pojedyncze sztuki. Wyjeżdżając za miasto widziałam już żurawie i niezliczone ilości dzikich gęsi… Pewnie lada dzień zawitają bociany. Czytaj dalej
Miesiąc: Marzec 2018
Pałac w Lusowie i losy jego ostatnich mieszkańców rodziny Dowbor Muśnickich
Malowniczo położone nad brzegiem jeziora Lusowo szczyci się długą historią, znanymi obywatelami oraz zabytkami: kościołem i pałacem z 1865 roku wzniesionym dla Pauliny z Objezierskich von Richtchofen.
Początki wsi sięgają połowy XII wieku, kiedy to Lusowo, nadaniem Mieszka Starego trafia do kapituły poznańskiej. W biskupich rękach posiadłość pozostanie do końca XVIII wieku.
Dopiero po kasacie majątków kościelnych przez rząd pruski, Lusowo kupują Objezierscy herbu Nałęcz. Dobra te mają stanowić posag ich córki Pauliny, wydawanej za barona Wilhelma von Richthofena. Pan młody pochodził z możnego i znaczącego rodu von Richthofenów, posiadającego dobra głównie na Śląsku.
Tu dygresja w tej rodzinie, w 1882 roku, przyjdzie na świat „Czerwony Baron”, legendarny as lotnictwa myśliwskiego z czasów I wojny, Manfred von Richthofen.
Wróćmy jednak do Objezierskich. W 1826 roku Apolonia z Zarębów i Rafał Objezierscy wydawali za mąż swoją najstarszą córkę, siedemnastoletnią Paulinę. Świetny mariaż wymagał godnej oprawy, dlatego trzeba było zakupić majątek stanowiący wiano panny młodej. Być może, Objezierscy traktowali ten zakup jako swego rodzaju „inwestycję”, pozwalającą mieć nadzieję, iż równie korzystnie uda się wydać dwie młodsze córki Franciszkę i Elżbietę. Syn Józef miał przejąć rodowe ziemie.
Młodzi kazali wybudować pałac, prawdopodobnie na miejscu wcześniejszej rezydencji, którą czasowo użytkowali. Ze związku Pauliny z Wilhelmem urodziła się dwójka dzieci. Syn, Henryk Rafał ożenił się z Marią Wielogłowską, a córka Elżbieta wyszła za Antoniego Szydłowskiego.
Niestety potomstwo nie scementowało małżeństwa Pauliny i Wilhelma, w latach 50tych XIX wieku nastąpił rozwód. Paulina pozostała w Lusowie i podjęła dalsze prace przy budowie pałacu. Po śmierci Pauliny, Lusowo zostało sprzedane Hermanowi von Palm, bankierowi z Brenburga.
W początkach XX wieku majątek trafił do Komisji Kolonizacyjnej a po I wojnie został rozparcelowany. W latach 20tych XX wieku część majątku z pałacem kupił generał Józef Dowbor Muśnicki. To kolejny z wielkich generałów II RP (po Kazimierzu Sosnkowskim, o którym pisałam w poście o Porażynie), który osiadł w Wielkopolsce.
Dowódca, stworzonego przez siebie, 1 Korpusu Polskiego w Rosji przyjechał ze wschodu wraz z żoną i trójką dzieci. Rozkazem Piłsudskiego stanął na czele powstania wielkopolskiego. Podobno marszałek liczył na to, iż ten generał lejtnant Armii Imperium Rosyjskiego nie poradzi sobie z dowodzeniem polskimi żołnierzami byłej armii pruskiej. Jednak Dowbor Muśnicki stworzył prawie stutysięczną Armię Wielkopolską, powołując do wojska jedenaście kolejnych roczników.
Być może zakup posiadłości ziemskiej w Lusowie przyczynił się do tego, iż generał wycofał się z czynnej służby. Mimo, iż podczas wojny polsko-bolszewickiej dwukrotnie proponowano mu objęcie dowództwa nad armiami, zawsze odmawiał. Odmowy spowodowały przeniesienia generała do rezerwy a potem w stan spoczynku. Może tego właśnie chciał? Może miał dość wojaczki? Brał już udział w wojnie rosyjsko-japońskiej, I wojnie światowej, wojnie domowej w Rosji i powstaniu wielkopolskim. A może zmusiła go do tego sytuacja rodzinna? W 1919 roku urodziła się jego najmłodsza córka Agnieszka. Rok później zmarła na gruźlicę żona generała, zaledwie 38 letnia, Agnieszka z Korsońskich. Pięćdziesięciotrzyletni generał zajął się więc gospodarstwem i wychowywaniem czwórki nieletnich dzieci.
W 1937 roku wracając z opery w Poznaniu, niespodziewanie zmarł na zawał. Pozostawił po sobie testament, w którym napomina swe potomstwo, by pamiętało o pięciowiekowej, nieskazitelnej przeszłości rodziny i żąda, aby „potomstwo nazwiska naszego niczym nie splamiło”. Generał Józef Dowbor Muśnicki został pochowany obok żony na lusowskim cmentarzu.
W tym samym grobowcu, w 2005 roku, złożono urnę z czaszką zabitej w Katyniu ppor. pilot Janiny Lewandowskiej, córki generała. Bowiem dopiero po latach zidentyfikowano szczątki jedynej kobiety wśród ofiar katyńskich…
Janina Dowbor Muśnicka była wprawdzie tylko pilotem sportowym, ale we wrześniu 1939, jak i inni koledzy z aeroklubu, dostała kartę mobilizacyjną i przydział do 3 Pułku Lotnictwa. Zaledwie trzy miesiące wcześniej wzięła ślub z Mieczysławem Lewandowskim, instruktorem szybowcowym. Nie zdążyła nawet pożegnać się mężem, gdy wraz z kolegami, ruszyła na poszukiwanie swej jednostki. W końcu trafili na mały oddział do którego się przyłączyli. Po 17 września zdecydowali się udać w kierunku granicy węgierskiej. Pod Husiatyniem zostali otoczeni przez Sowietów. D niewoli Janina dostaje się w lotniczym kombinezonie jako Lewandowska. Jednak Rosjanie doskonale orientują się, kim jest. Z Husiatynia trafia do Ostaszkowa potem do Kozielska. W obozie najwyższy rangą oficer mianuje ją na podporucznika i załatwia mundur oficerski, wierząc iż w ten sposób poprawi jej los… Niestety, ten awans raczej go przypieczętował. Janina Lewandowska zginęła najprawdopodobniej 22 kwietnia 1940 roku.
Mąż Janiny, Mieczysław Lewandowski przedostał się do Wielkiej Brytanii, latał w 307 Dywizjonie Myśliwskim Nocnym „Lwowskich Puchaczy” i 305 Dywizjonie Bombowym „Ziemi Wielkopolskiej”.
Inskrypcją na grobowcu upamiętniono także drugą córkę generałostwa, Agnieszkę. Gusia, jak ją w domu pieszczotliwie nazywano, po wybuchu wojny wyjechała z Lusowa do Warszawy. Tam dołączyła do pierwszej konspiracyjnej organizacji wojskowej (w której działał też Janusz Kusociński) „Wilki”. W wyniku denuncjacji została aresztowana i przetrzymywana na Pawiaku. W czerwcu 1940 roku została rozstrzelana w Palmirach. Córki wzorowo wypełniły testament ojca…
Państwo Dowbor Muśniccy mieli także dwóch synów Gedymina i Olgierda. Niestety, żaden nie spełnił pokładanych w nich, przez generała, nadziei.
Pierworodny, choć wybitnie uzdolniony w naukach ścisłych, porzucił studia w Tuluzie i wpadł w sidła hazardu. Podobno w zamian za pieniądze, zdawał za kolegów egzaminy, w ten sposób zdobywając fundusze na swój nałóg. Na wieść o jego karcianych długach ojciec zerwał z nim wszelkie kontakty. Nigdy już się nie spotkali. Gedymin skończył jako francuski szewc.
Młodszy, Olgierd ukończył Szkołę Orląt, zapowiadał się na świetnego pilota. Wydawałoby się, że zrekompensuje z nawiązką rozczarowania spowodowane zachowaniem Gedymina. Jednak on zakochał się nieszczęśliwie w kobiecie starszej i na dodatek zamężnej. Wybranką Olgierda była żona jego przełożonego. To nie mogło się dobrze skończyć… Kiedy podczas dancingu zbyt natarczywie prosił ją do tańca, jej małżonek zareagował impulsywnie i publicznie udzielił reprymendy młodemu oficerowi. Upokorzony Olgierd przeprosił, wyszedł do szatni i strzelił sobie w głowę. Zginął na miejscu. Szczęśliwie (w tym wypadku) ojciec nie dożył tej chwili.
Ale wróćmy do pałacu. Wzniesiony został na planie wydłużonego prostokąta jako budowla dwukondygnacyjna. Część centralna nakryta jest niskim dwuspadowym dachem. Gmach otrzymał formę neoromantyczną z elementami gotyku. Do korpusu od strony wschodniej przylega wieloboczna neogotycka wieża zwieńczona machikułami i blankowaniem. Przy wieży usytuowany jest parterowy aneks.
Na przełomie XIX i XX wieku rodzina von Palm dobudowała do pałacu dwukondygnacyjne skrzydło mieszczące salę balową. Trójbocznie zamkniętym ryzalitem wychodzi ono poza linię obu elewacji. Zwracają uwagę wysokie okna umieszczone w rozglifionych wnękach zamknięte łukiem Tudorów. Okna drugiej kondygnacji są mniejsze i zamknięte łukiem kotarowym. Ściany pokryte są tynkiem z boniowaniem.W czasie II wojny w lusowskim majątku gospodarował Niemiec Knappe. Podobno wrzucił do studni całą bibliotekę pozostawioną przez generała. Po wyzwoleniu kolejnych zniszczeń dokonuje Armia Czerwona rabując co się da i rąbiąc meble na podpałkę. Kiedy odchodzi w 1948 roku, pałac i ziemie przejmuje władza ludowa. Ziemie zostają rozparcelowane a zrujnowany pałac przekazany oświacie.
Pałac jest obecnie własnością prywatną i nie bardzo jak jest podejść by, zrobić przyzwoite zdjęcie. Ze wszech stron dostęp do niego jest utrudniony. Otaczający budynek park jest ogrodzony, z drugiej strony dostępu broni jezioro.
Pałac von Treskowów w Biedrusku. Wielkopolskie rezydencje
Kontynuuję swoje podróże tropami von Treskowów. Tym razem zatrzymuję się w Biedrusku. Mijałam je wielokrotnie, ale nigdy nie miałam czasu aby się w nim zatrzymać. Czasem tak jest, że obiekty znajdujące się najbliżej Poznania, odsuwam na dalszy plan, wychodząc z założenia, że zawsze zdążę do nich dojechać… Ale chcąc uzupełnić cykl postów o posiadłościach rodziny von Treskow nie mogłam po raz kolejny minąć pałacu. Czytaj dalej
Dwór scholastyka i pałac francuskiego cukiernika w Morasku. Wielkopolskie rezydencje
Niedawno pisałam o kościele i klasztorze w Morasku. W tej, obecnie, dzielnicy Poznania, znajdują się jeszcze dwa bardzo interesujące obiekty. Dzisiaj opiszę ich historię. Chociaż ściśle sąsiadują ze sobą, ich właścicieli nic ze sobą nie łączyło. Czytaj dalej
Cmentarny kościół św Mikołaja w Owińskach
Niewątpliwie najbardziej okazałymi zabytkami w Owińskach są zabudowania dawnego klasztoru Cystersek i pałac rodziny von Treskow. Ale nie o nich dzisiaj… Chciałam najpierw omówić te mniej spektakularne obiekty. Ostatnio było o zabudowaniach szpitalnych, dziś o cmentarnym kościele i przylegającej doń nekropolii. Czyli poniekąd pozostaję przy nieco mrocznych klimatach.
Na wzgórzu, nieopodal wspaniałego zespołu pocysterskiego, stoi skromny kościółek. To świątynią pod wezwaniem św. Mikołaja. Usytuowana jest bardzo malowniczo i widoczna z daleka. Czytaj dalej
Zabudowania dawnego szpitala psychiatrycznego w Owińskach
Na początku zapowiadam, że o Owińskach będzie postów kilka. Fenomenem tej, w sumie niewielkiej miejscowości, są cztery bardzo ciekawe zespoły zabytkowe. Każdy z nich zasługuje na osobny opis. Zacznę od najmniej znanych…
„Na pierwszy ogień” wybrałam dzieje, budzących obecnie największe emocje, zabudowań dawnego szpitala psychiatrycznego. Budynki obrosły już legendą i stają się mekką poszukiwaczy mocnych wrażeń… Nie ma co się temu dziwić bo obiekt ma bardzo mroczną historię a losy części jego użytkowników budzą zgrozę.
Podobno okoliczni mieszkańcy słyszą jęki i krzyki dochodzące z zabudowań. Niektórzy widzą nawet przemykające wśród murów cienie. Te nadprzyrodzone zjawiska, mają przybierać na sile zwłaszcza w listopadzie. W tym miesiącu przypadają bowiem kolejne rocznice nieludzkiej akcji T4 także tutaj przez Niemców. Czytaj dalej
Pałac von Treskowów w Radojewie. Wielkopolskie rezydencje
Do Radojewa zajechałyśmy specjalne po to, aby zobaczyć pałac należący kiedyś do Henryka von Trestkow. Ostatnio jestem „zafiksowana” na tej rodzinie i odwiedzam miejsca z nią związane. A jako że była to rodzina nie tylko majętna, ale i rozgałęziona, mam co odwiedzać. Pisałam już o ich „bajkowym” pałacu w Strykowie, o popadającym w ruinę gmaszysku w Nieszawie, pałacu w Bolechowie i dworku w Annowie. Wspominałam o von Treskowach przy okazji postu o Sapowicach. Na publikację czeka jeszcze kilka postów o pałacach z von Treskowami związanych. Te najbardziej spektakularne czyli Biedrusko i Owińska zostawiam na koniec… Dziś będzie o Radojewie. Czytaj dalej
Kościół św. Marcina w Konarzewie
Przy okazji wizyty w Konarzewie zwiedziłam też znajdujący się we wsi kościół. „Zwiedziłam” to może za dużo powiedziane, gdyż dane mi było zobaczyć tylko świątynię z zewnątrz. Ciągle nie mogę się przyzwyczaić do tego, że zamknięte w ciągu dnia kościoły katolickie, to raczej smutna norma, a nie nadzwyczajne przypadki… Czytaj dalej
Pałac Radomickich w Konarzewie. Wielkopolskie rezydencje.
Konarzewo położone jest niby niedaleko od Poznania, a jednak kompletnie „nie po drodze”. No przynajmniej nigdy dotąd nie „leżało na trasie” naszych służbowych wyjazdów. Tym bardziej ucieszyłam się na wieść, że teraz tam pojedziemy. Od dawna bowiem chciałam zobaczyć znajdujący się we wsi okazały pałac zbudowany w latach 1689-1690 dla Radomickich. Czytaj dalej
Pałac rodziny von Treskow w Bolechowie i dzieje jego ostatnich właścicieli. Wielkopolskie rezydencje
Tropiąc posiadłości rodziny von Treskow, trafiam do Bolechowa. Miejscowość nie robi na mnie przyjemnego wrażenia. Wydaje się by jakaś taka nieogarnięta… Ale nie przyjechałam tu aby krytykować, układ urbanizacyjny miejscowości. Chcę tylko zobaczyć, znajdujący się w Bolechowie pałac, którego budowę, w pierwszej połowie XIX wieku, zlecili von Treskowie. Czytaj dalej