Potrzebę odwiedzenie Sandomierza odczuwałam od dawna, ale zawsze „coś” stawało na przeszkodzie moim chęciom.
To znaczy kiedyś w młodości (zamierzchłej) byłam tam z jakimiś wycieczkami – bodajże szkolnymi czy studenckimi, ale pozostały mi z nich jedynie mgliste wspomnienia. Należało je odświeżyć, skonfrontować, uzupełnić… No i w końcu udało się!
Razem z przyjaciółką wsiadamy do autokaru, który zawiezie nas do Sandomierza. Podekscytowane, świeżo po lekturze „Ziarna prawdy” Miłoszewskiego obiecujemy sobie wiele po tej wycieczce.
Pierwsze wzruszenie ogarnia mnie już po opuszczeniu autobusu. Stoję na przeciw zamku królewskiego, wzniesionego przez Kazimierza Wielkiego na wiślanej skarpie.I choć z tamtego zamku, w obecnej chwili, został tylko ślad w postaci fundamentów ośmiobocznej wieży, to przecież nadal jest to samo miejsce, w którym król bywał aż 18 razy. Zamek przechodził wiele razy przebudowy i modernizacje, tak że obecnie prezentuje zlepek stylów. Najbardziej charakterystycznym jego elementem jest „Kurza Stopka” – narożna wieża. Czytaj dalej