Marcinkowo Górne dwór Zdębińskich i kościół św. Mikołaja w Gąsawie.

Całą noc lało a i poranek okazał się nie lepszy. Niestety jechać musiałyśmy, więc  ponuro patrząc na zasnute gęstymi chmurami niebo, ruszyłyśmy w drogę. Na szczęście, gdy minęłyśmy Gniezno, niespodziewanie rozpogodziło się, a nawet wyszło słońce. W lepszych humorach skręciłyśmy  więc w kierunku Gąsawy. Wkrótce miałyśmy się przekonać  o tym, że skręciłyśmy źle. Budowa odcinka nowej „eski” pokrzyżowała nam nieco plany. Droga, zniszczona ciężkim sprzętem budowlanym, okazała się nieprzejezdna. Spod resztek asfaltu wydzierał stary bruk, a w licznych dziurach i koleinach zalegały woda i błoto. Stanęłyśmy bezradnie po środku „niczego”, dalsza jazda groziła awarią zawieszenia.  Gotowe byłyśmy zrezygnować z kontynuacji podróży ale w końcu, wspomagane wskazówkami „miejscowych” i rozglądając się bacznie na boki, znalazłyśmy szosę właściwą, o niezłej nawierzchni. Nią dojechałyśmy do Marcinkowa Dolnego, w którym zatrzymałyśmy się. Czytaj dalej

Kuchnia i kultura czyli o pierogach i recitalu…

Z pozoru teatr i pierogi nie mają ze sobą wiele wspólnego. Ale pozory mylą…

Znajomy, przesympatyczny młody człowiek, załatwił mi bilety do teatru.  Tak,  tak… Mimo powszechnego biadolenia nad upadkiem kultury w narodzie, biletów  „na lepsze spektakle” nadal się nie kupuje wtedy, kiedy ma się ochotę, tylko  „załatwia”.  Za przysługę chciałam się zrewanżować więc zaproponowałam, że upiekę ciasto. Spotkałam się z odmową typu: „Dziękuję, ale nie. Odchudzam się – dodał widząc moje zdziwione spojrzenie, bo dotąd nie odmawiał karpatki czy szarlotki –  Rozumiesz, „akcja lato” – tu poklepał się po wyimaginowanej wypukłości – ale… –  znacząco zawiesił głos – gdybyś zrobiła pierogi… Czytaj dalej

Łowyń

Tym razem droga wypadła nam przez Łowyń. Ponieważ większość służbowych obowiązków miałyśmy już za sobą postanowiłyśmy zrobić krótki  rekonesans po wsi. W zasadzie nawet bardzo krótki, jako że jedynym interesującym budynkiem jest tamtejszy kościół.  Wprawdzie przewidywałyśmy, iż będzie zamknięty mimo to, chciałyśmy chociaż zobaczyć go z bliska. Poza tym zawsze kołacze się w nas malutka nadzieja, że może akurat tutaj świątyni nie zamykają. Wieś nieduża, obcych raczej niewiele nie ma przed kim zamykać… Czytaj dalej

Kowalskie. Rządcówka i folwark von Treskowów

Korzystając z ładnej pogody postanowiłyśmy wreszcie „zamknąć temat” magnackiej rodziny von Treskow i odwiedzić wieś Kowalskie, kolejne (chyba już ostatnie) w Wielkopolsce miejsce z nimi związane. Droga doń wiedzie wzdłuż jeziora Kowalskie, więc widoki są piękne. Podziwiamy stojące nad brzegiem jeziora domy i szukamy dworu. Odnajdujemy go dopiero w centrum wsi…

Niewiele wiem o historii tej miejscowości. W średniowieczu należała do  rodu pieczętującego się Czewoją. Z niego  wywodzą się  Kowalscy, właściciele tego majątku. W XVI wieku Kowalskie należało do Jana Kowalskiego. W pierwszej połowie XIX wieku wieś była własnością do Teofila Urbanowskiego herbu Prus. Imć Teofil 2 maja 1839 roku, w kościele w Sobocie (o której  niedawno pisałam) poślubił Emilię, starszą córkę Scholastyki z Zawadzkich i Ignacego Łaszkowskich, dziedziców Soboty.    Pan Ignacy nie dożył ślubu córki, zmarł w sierpniu 1833 roku, to właśnie jego nagrobek, stojący przy sobockim sanktuarium, zwrócił moją uwagę podczas odwiedzin w Sobocie.

W drugiej połowie tego stulecia majątek przeszedł w ręce niemieckie. Najpierw (od 1872roku) należał do Karola Roberta Teodora Hoffmana, w dziesięć lat później, jak wiele innych na tym terenie, został włączony w  latyfundium rodziny von Treskow. W okresie międzywojennym  jego właścicielką była Angelika z von Reichów, wdowa po  majorze w stanie spoczynku, Hugonie  Ludwiku  von Treskow z pobliskiej Wierzonki. W obliczu kryzysu gospodarczego w 1935 roku Angelica von Treskow sprzedała Kowalskie  Wolfgangowi von Detmeringowi. Rodzina von Detmering związana była z armią pruską, za zasługi otrzymała tytuł szlachecki. Dzięki małżeństwu weszła w posiadanie majątku  Falkenhorst  (Sokole gniazdo, obecnie Jastrzębie) na Pomorzu.

Dwór został wybudowany na przełomie XIX i XX wieku. Najprawdopodobniej nie stanowił nigdy siedziby rodowej, był raczej oddany do dyspozycji rządcy folwarku. Jest to budynek podpiwniczony, założony na planie prostokąta składający się z dwukondygnacyjnego korpusu i przyległego doń, pod kątem prostym skrzydła parterowego. Obie części posiadają użytkowe poddasze i pokryte są dachami dwuspadowymi. W fasadzie, w wyższej jej części umieszczony jest osłonięty gankiem taras. Drugie wejście usytuowane jest w elewacji bocznej. Dekorację architektoniczną tworzą boniowania i ozdobne nadokienniki. Niestety dwór jest obecnie własnością prywatną i nie możemy się do niego zbytnio zbliżyć. Pozostają wiec jedynie zdjęcia z oddali.

Tuż za dworskim parkiem znajdują się zabudowania folwarczne. Tym można się przyglądać do woli, nie są pilnowane ani specjalnie ogrodzone. Część z nich wygląda na użytkowane. Ładny, i nieźle zachowany jest budynek dawnego spichrza(?) oraz część obór. Ciekawa jest pozostałość budowli z niewielką wieżyczką. Wygląda na resztki dawnej kuźni. Kuźnia był to warsztat w majątku niezbędny. Każdy dziedzic ziemski trzymał konie.  I  to różne bo zwierzęta te spełniały rozmaite funkcje. Były więc konie fornalskie używane do prac polowych oraz jako siła napędowa np. kieratu. Były także cuganty, zaprzęgane do powozów, bryczek i wozów, Były wreszcie konie pod wierzch, duma i przedmiot troski każdego właściciela. Z reguły każdy z podrosłych członków rodziny posiadał własnego wierzchowca. Tu pewna ciekawostka. O ile Galicja lubowała się w koniach orientalnych, arabskich, perskich i tureckich, o tyle w Wielkopolsce przeważali zwolennicy folblutów czyli koni pełnej krwi angielskiej. Wszystkie jednak potrzebowały podków, więc kowal miał zawsze pełne ręce roboty.

Ale to nie wszystko… Na centralnym placu w Kowalskiem stoi pamiątkowy kamień poświęcony Ludwikowi Mierosławskiemu. Chwilę się zastanawiam co łączyło generała z tą wsią. Na szczęście obok kamienia umieszczona jest tablica, informująca, o związkach Mierosławskiego z Wielkopolską.  Pierwsze nastąpiły w 1846 roku, kiedy to Mierosławski, już opromieniony sławą zdolnego teoretyka wojskowości, wraz z wielkopolskimi spiskowcami przygotowywał powstanie, na którego czele miał stanąć. Jednak  gdy tylko przyjechał, na skutek donosu złożonego przez  Henryka Ponińskiego z Wrześni, został aresztowany w Świnarach pod Poznaniem a następnie, w berlińskim Moabicie, sądzony i skazany na karę śmierci. W wyniku denuncjacji Ponińskiego pruska policja aresztowała także innych wielkopolskich działaczy niepodległościowych, m.in Karola Libelta i Walentego Stefańskiego. Od wykonania wyroku uratował Mierosławskiego wybuch rewolucji berlińskiej. Oswobodzony, wraz z Karolem Libeltem, wrócił na ziemie polskie. Stanął na czele powstania wielkopolskiego 1848 roku. Po jego kapitulacji został, wraz z grupą oficerów został uwięziony właśnie w Kowalskiem.  Z niewoli został zwolniony dzięki zabiegom szwagra, Wincentego Mazurkiewicza. Władze pruskie, aby chronić zdrajcę, aresztowały Ponińskiego a potem wytoczyły mu w Berlinie  proces, jednak po niecałym roku wyszedł na wolność. Hrabia Poniński za swój donos (choć podobno był on podyktowany próbą uchronienia kraju przed rozlewem krwi) został, jako zdrajca narodowej sprawy, objęty bojkotem towarzyskim. Ciążące na nim odium  Poniński próbował później zetrzeć, angażując się w pomoc dla powstania styczniowego. Henryk Poniński zmarł w 1888 roku i został pochowany w Tulcach.

Wyjeżdżając ze wsi na chwilę zatrzymujemy się w Wierzonce, a w zasadzie na jej granicy z Dębogórą. Chcę sfotografować tamtejszą szkołę, wybudowaną w 1905 roku. Piękny, dwukondygnacyjny, ceglany budynek został wybudowany przez ówczesnych właścicieli majątku, rodzinę von Treskow.  Jego fasadę zdobi duża data powstania budynku, a na elewacji bocznej umieszczono dekoracyjną rozetę.

Do II wojny uczęszczały do niej dzieci niemieckie i polskie. Po wybuchu II wojny szkoła czasowo pełniła rolę kwater dla żołnierzy wermachtu. Od 1941 roku w szkole kontynuowano zajęcia edukacyjne, choć dla dzieci polskich w bardzo ograniczonym zakresie. Jesienią 1944 roku szkołę wykorzystywano jako punkt sanitarny dla Polaków skierowanych w ten rejon do kopania rowów i okopów mających zatrzymać nacierającą armię radziecką. Od września 1945 szkoła podjęła normalną pracę oświatową i wychowawczą.W budynku znajdowały się nie tylko sale lekcyjne ale także mieszkania dla nauczycieli.

Lubosz dwór Bardtów. Wielkopolskie rezydencje.

Pogoda, jak na maj, nie najlepsza. Chłodno, mokro, wieje. Nie jest to jednak wystarczający powód aby nie pracować. Dlatego, choć organizm domaga się, na przemian „spać” i „kawy”, trzeba wstawać i ruszać w drogę. Mamy poumawiane spotkania więc jechać musimy. Niskie ciśnienie, niedostatek słonecznego światła i padający deszczyk sprawiają, że ziewamy na potęgę, a jak na złość warunki na drodze wymagają wzmożonej uwagi.  Przed Kwilczem trafiamy na spory korek. To tir, jadący od strony Pniew, efektownie wylądował w rowie, kosząc przy okazji komuś żywopłot i robiąc znaczny uszczerbek w ogrodzeniu. Wymuszony tą sytuacją ruch wahadłowy oznacza jazdę w żółwim tempie. Uznałyśmy więc, że to znak, by zamiast na ogół stać w ogonie innych aut,  skręcić do Lubosza i obejrzeć stojący tam dwór. Czytaj dalej

Stulecie Uniwersytetu Adama Mickiewicza

Właśnie minęła setna rocznica działalności poznańskiej uczelni wyższej, która od 1955 roku nosi miano Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Tyleż samo lat liczy sobie, działający w ramach wydziału historycznego uczelni, kierunek Historii Sztuki, którego jestem absolwentką. Jest więc okazja, aby przybliżyć historię tej szacownej uczelni i trochę powspominać zamierzchłe studenckie lata. Czytaj dalej

Pałacyk myśliwski rodziny Petzel i kościół w Buczu. Wielkopolskie rezydencje

W pracy, jak to w pracy. Czasem lepiej, czasem gorzej. Jednak nawet w wypadku tej drugiej opcji, mamy z Szefcią swoje sposoby, aby uczynić ją przyjemniejszą… Zawsze jadąc w trasę szukamy w okolicy obiektów, które mogłybyśmy zwiedzić. Czasem wymaga to nagięcia wcześniejszych planów, wydłużenia czasu, który spędzimy w podróży, nadłożenia drogi.  Jednak w takich wypadkach trzymamy się „szefcinej” żelaznej zasady, która brzmi „nam się nie spieszy, my w pracy jesteśmy”.  I wtedy wszystko nabiera innego wymiaru a  nadprogramowe  emocje związane ze zwiedzanym  obiektem, są dla nas dodatkową nagrodą za wykonaną pracę.

Tym razem, po wykonanej pierwszej turze obowiązków, postanowiłyśmy zrobić sobie dłuższy postój w Buczu.  Przerwę zaczynamy od wypicia kawy „U Pieprzyka” (tam mają najlepszą) no a potem ruszamy zwiedzać wieś. Czytaj dalej

Dwór Unrugów na Piotrowie i dzieje jego mieszkańców. Wielkopolskie rezydencje

Do Piotrowa, dzielnicy Poznania, wybrałyśmy się specjalnie, aby zobaczyć jedną z nielicznych w mieście budowli zaprojektowanych przez Rogera Sławskiego. Na terenie Poznania jest tylko kilka budynków jego autorstwa. Są to: skrzydło hotelu „Bazar” od strony Placu Wolności, dom akademicki „Hanka” przy ulicy Niepodległości, nowy budynek Towarzystwa Przyjaciół Nauk i kościół św. Antoniego na Starołęce.

Obecnie Piotrowo to część Poznania, ale jeszcze  niecałe sto lat temu Piotrowo było samodzielnym majątkiem. W granice miasta zostało bowiem włączone w 1942 roku. Czytaj dalej

Mogilno. Śladami Piotra Wawrzyniaka.

Czas, miło spędzany w Mogilnie, szybko umyka i trzeba będzie wracać do Poznania. Nie mogę jednak wyjechać z miasta  zanim nie obejdę ” głównego szlaku tematycznego”. Muszę zobaczyć miejsca związane z wielkim Wielkopolaninem, księdzem prałatem Piotrem Wawrzyniakiem.  Jest w mieście wiele śladów po tym niezwykłym kapłanie, szkoda tylko, że nie są „uporządkowane” w oznakowaną ścieżkę tematyczną. No cóż, muszę odnaleźć je samodzielnie. Czytaj dalej

Mogilno

Majówka w Mogilnie to był strzał w dziesiątkę! Zielone miasto położone między dwoma jeziorami i z uroczą rzeczułką Panną oferuje wspaniałe tereny rekreacyjne.  W samym mieście jest sporo do zobaczenia a i w okolicy  też jest kilka ciekawych zabytków, więc o nudzie nie ma mowy. O wspaniałym mogileńskim klasztorze już napisałam w poprzednim poście, dziś chciałabym zaprosić na spacer po mieście. Czytaj dalej