Zamek Kmitów i Lubomirskich w Nowym Wiśniczu

Zgodnie z tym, co zamierzyłam (i opisałam w poprzednim poście) udałam się na zamkowe wzgórze. Stojąc na rozdrożu byłam w rozterce, bo kusiło mnie, żeby jeszcze zajrzeć do ruin kościoła i klasztoru karmelitów bosych, usytuowanego na sąsiednim wzgórzu. Po krótkim namyśle jednak zrezygnowałam. Klasztor obecnie pełni rolę wiezienia dla recydywistów, a po wspaniałym kościele pozostały jedynie ruiny.  W 1940 roku świątynia, ufundowana przez S. Lubomirskiego jako wotum za zwycięstwo pod Chocimiem, została podczas fetowania przez Niemców aneksji Danii,  częściowo spalona. Pozostałe cegły, kamień i detale architektoniczne, sukcesywnie rozbierane, posłużyły do uświetnienia powstającego, z inicjatywy Otto Wachtera (niedawno wspominałam o tym nazistowskim baronie) zamku w Przegorzałach i uświetnienia letniej rezydencji H. Franka w Krzeszowicach.

Po chwili wahania  zdecydowanie ruszam w lewo. Zamek ważniejszy! Czytaj dalej

Nowy Wiśnicz. Miasto i ludzie z nim związani.

W poprzednim poście opisałam historię Nowego Wiśnicza i przybliżyłam sylwetkę jego założyciela, Stanisława Lubomirskiego. Przedstawiłam też wiśnicki kościół, ufundowany przez Lubomirskiego a zaprojektowany przez Macieja Trapolę. Teraz chciałabym zająć się innymi, nie mniej ciekawymi, ale pewnie mniej rozreklamowanymi,  atrakcjami Nowego Wiśnicza oraz wspomnieć o ludziach związanych z tym miastem. Czytaj dalej

Nowy Wiśnicz – miasto magnata.

Nowy Wiśnicz należał do priorytetów w moich tegorocznych planach wakacyjnych. Po prostu wiedziałam, że muszę tam pojechać.  U podstaw tego pragnienia leżał oczywiście piękny wiśnicki zamek. Już od dawna marzyłam żeby go zwiedzić. Jego budowę, w XV wieku, zapoczątkował Jan Kmita, ale swój obecny, imponujący wygląd „palazzo in fortezza” zawdzięcza Lubomirskim.  Więc jak postanowiłam, tak zrobiłam! Witaj Nowy Wiśniczu… Czytaj dalej

Wakacje

Wakacje to dla mnie okres skondensowanego zwiedzania.  Staram się podczas letnich podróży odwiedzić miejsca, w których jeszcze nie byłam, ale też wrócić do tych, które są mi szczególnie bliskie. Jednak żaden z urlopów nie byłyby „pełny”, gdybym nie odwiedziła gościnnego domu moich przyjaciół. U nich mój czas jakby zwalnia. Laptop zostaje w domu i pokrywa się warstewką kurzu, nie sprawdzam poczty, nie denerwuję się wiadomościami. Nawet smartfon spoczywa  na dnie torebki rzuconej nie wiadomo gdzie… Nie są mi tu potrzebne…

Uwolniona od informacyjnego szumu, codziennych zawodowych obowiązków mogę bez szczególnych wyrzutów sumienia oddawać się przyjemnościom. Dowolnie długo obserwować chmury na niebie, śledzić mozolną wspinaczkę biedronki po łodydze kwitnącego krzewu, wieczorami wsłuchiwać się w koncert świerszczy i wdychać zapach maciejki… Czytaj dalej

Pałac biskupów krakowskich w Kielcach

W przeciwieństwie do „reszty” miasta, pałac biskupów krakowskich w Kielcach,  chciałam zobaczyć już dawno. Ale, niestety jak pisałam w poprzednim poście, moje pobyty w Kielcach zawsze były za krótkie. Ponieważ w tym roku przeznaczyłam na świętokrzyską stolicę więcej wakacyjnego czasu, udało mi się zrealizować przynajmniej część planów. Mimo, że spędziłam w pałacu całe przedpołudnie, i tak nie udało mi się zobaczyć wszystkich zgromadzonych w nim zbiorów. Z konieczności ograniczyłam się do tego, co najbardziej mnie interesowało, czyli ekspozycji  wnętrz i galerii malarstwa. Za to te, bardzo dokładnie… Czytaj dalej

Kielce

Do tej pory Kielce traktowałam jako miejsce przesiadki. Raz udało mi się nawet, dokonać rzeczy podobno niemożliwej, czyli zgubić się na kieleckim dworcu…  Tym razem postanowiłam poświęcić im więcej czasu i nie żałuję. Miasto bardzo się zmieniło ostatnimi czasy.

Tu przypomina mi się zdarzenie z wczesnej młodości… Wybitny  znawca literatury młodopolskiej, wspaniały erudyta, prof. Artur Hutnikiewicz na swoim wykładzie o twórczości Żeromskiego bardzo plastycznie opisywał zaściankową i prowincjonalną atmosferę miasta. Po chwili jakby zreflektowawszy się, że na sali znajduje się audytorium z różnych regionów kraju, zapytał „przepraszam, może ktoś z państwa jest  z Kielc? Może obecnie coś się zmieniło?” Wstała wtedy jedna osoba i smutno pokiwała głową mówiąc „niestety nie panie profesorze…”

Teraz jednak stolica województwa świętokrzyskiego nie przypomina już opisanego przez Żeromskiego ” Klerykowa”, choć ślady pisarza można znaleźć na każdym kroku … Czytaj dalej

Z Raju do sanktuarium… Piotrkowice kościół Zwiastowania NMP

Biletów do Raju brak…

Teraz, w sezonie turystycznym obowiązuje doń wcześniejsza rezerwacja. Chodzi oczywiście o Raj pod Kielcami. Jaskinia jest niewielka, jednorazowo może znajdować się w niej tylko 15 osób, nic więc dziwnego, że są trudności z dostaniem się do niej. Aby zapewnić sobie wejściówkę przyłączam się do grupy wycieczkowej. W ofercie mają właśnie zwiedzanie jaskini i bazyliki w Piotrkowicach. Pasuje mi jedno i drugie…

Czytaj dalej

Klasztor norbertanów w Hebdowie

Kontynuując swoje peregrynacje po Małopolsce trafiam, całkiem przypadkiem, do Hebdowa.  Szukałam „klimatycznego” miejsca na zjedzenie obiadu, ktoś polecił mi restaurację przy gotycko barkowym ponorbertańskim zespole klasztornym.  Kiedy z oddali zobaczyłam kościół i przylegający doń klasztor, prawie zapomniałam o głodzie. Choć restauracja kusiła miłym chłodem i przysmakami, ledwie tylko złożyłam zamówienie pobiegłam zobaczyć kościół, liczyłam że może będzie otwarty…

Czytaj dalej

Niepołomice. Kościół pod wezwaniem NMP i Dziesięciu Tysięcy Męczenników

Od zamku niedaleko do kościoła. Nic w tym dziwnego, jedno i drugie jest fundacją kazimierzowską.

Legenda łączy powstanie kościoła z osobą Marcina Baryczki którego, jakoby z rozkazu króla Kazimierza, uwięziono i utopiono. No cóż, Kazimierz Wielki wprawdzie nie był może najlepszym przykładem moralności, ale za to był królem silnym i mądrym. Nie przypuszczam więc, aby posunął się do czynu, który korzyści nie przyniósł by mu żadnych. Nieszczęsny bowiem Baryczka był bowiem tylko posłańcem, sam w sobie, nie był dla króla przeciwnikiem godnym uwagi. Mało prawdopodobne jest również to, żeby Kazimierz tym zabójstwem, chciał się odegrać na swoim antagoniście, biskupie krakowskim, Bodzencie, z którym faktycznie wiele lat „miał na pieńku”. Prędzej podejrzewałabym biskupa, który pilnie potrzebował pretekstu aby obłożyć Kazimierza klątwą… Czytaj dalej