Dwór Stablewskich w Strzeszkach. Wielkopolskie rezydencje

Tym razem po pracy zostało nam trochę czasu, który postanowiłyśmy spożytkować na podjechanie do Strzeszek. To niewielka wieś nieopodal Środy Wielkopolskiej.  Z głównej szosy skręciłyśmy w boczną, obsadzoną wiekowymi drzewami, aleję. Takie drogi niegdyś zawsze prowadziły do założeń dworskich. I tym razem zawiodła nas pod resztki dawnej ziemiańskiej posiadłości. Czytaj dalej

Sutasze

Nie lubię robienia kolczyków. Sama myśl, że mam wykonać dwa identyczne wisiorki wywołuje we mnie odruch buntu. Ale są sytuacje, w których moje chęci i preferencje schodzą na plan dalszy. Do nich należy ta, kiedy zamówienie składa własna córka. Prosi o dwie pary kolczyków. Jedne mają być prezentem dla jej koleżanki, drugie chce dla siebie. Czytaj dalej

Świąteczne spotkania…

O ile listopad ciągnie się niemiłosiernie, o tyle grudniowe dni (zwłaszcza te przed świętami) upływają zbyt szybko. Za dużo się dzieje, bo i w pracy trzeba pokończyć bieżące sprawy, pozmykać projekty, a i w domu też jest co robić. Na dodatek od początku drugiej dekady miesiąca mnożą się tak zwane „spotkania opłatkowe”, na których wypada się pokazać, poświęcając na to weekendy… Czytaj dalej

Murowana Goślina. Pałac Karla von Winterfelda

Zgodnie z wcześniejszym postanowieniem, w Murowanej Goślinie rozglądamy się za miejscem, w którym mogłybyśmy wypić kawę. Ku naszemu zdziwieniu, na rynku, gdzie zazwyczaj mieszczą się takie przybytki, nie ma żadnej kawiarni. Prosimy więc miejscowych o radę. Polecają nam kawiarnię Pawła Piętka, słynącą w okolicy ze swoich wypieków. Ponieważ wyboru wielkiego nie mamy, udajemy się tam. Lokal jest przyjemny a ciacha rzeczywiście smaczne. Tak pokrzepione podjeżdżamy do miejskiego parku w którym mieści się dawny pałac Karla von Winterfelda. Czytaj dalej

Dwór w Boduszewie. Wielkopolskie rezydencje

Dzień, choć mroźny, był piękny i słoneczny. Przy takiej pogodzie dosłownie nas nosi i nie potrafimy usiedzieć na miejscu. Ponieważ ostatnimi czasy aura nas nie rozpieszczała Pani Prezes natychmiast zarządziła wyjazd służbowy.  Uznała, że przed zakopaniem się po uszy w przedświątecznej krzątaninie, coś nam się od życia należy. Pozostało nam tylko zdecydować dokąd pojedziemy. „Na ślepo” dźgnęłyśmy palcem w mapę, wypadło na Skoki…

Plan był taki, że zwiedzimy coś w okolicy, a potem skoczymy na kawę i ciacho. Jako obiekt do zwiedzenia wytypowałam Boduszewo, wieś niedaleko Murowanej Gośliny. Znajduje się tam XIX wieczny pałac. Czytaj dalej

Wyprawa na Etnę.

Moich towarzyszy bardzo kusiła wyprawa na Etnę. W zasadzie to słyszałam o niej od pierwszego naszego dnia pobytu w Katanii, ale jakoś nigdy, z różnych przyczyn nie doszła do skutku. Osobiście nie byłam tym wyjazdem specjalnie zainteresowana, jako że na paru wulkanach już byłam i po tym też nie spodziewałam się niczego nadzwyczajnego. Wolałabym pojechać do przecudnej Taorminy, którą reszta niestety nie była zainteresowana… Czytaj dalej

W Katanii

Już w poprzednim poście zaznaczyłam, że ten wyjazd różnił się od innych. Niespodzianki, niespodzianki, niespodzianki… Kiedy wyspana schodzę na śniadanie, na „dzień dobry” czeka na mnie szklanka szampana i jajecznica na boczku. Przy okazji dowiaduję się, że szampan na śniadanie, należy do wyjazdowych tradycji reszty towarzystwa. Wznosimy więc toast za udaną wyprawę i siadamy do jedzenia. Miejscowe pieczywo jest przepyszne, nasycone słońcem pomidory wręcz słodkie, sery i wędliny tak smaczne, że nawet nie zauważam, iż brakuje mi porannej kawusi. Ponieważ dzień jest słoneczny postanawiamy wybrać się na plażę. Czytaj dalej