Kobylepole, dawny majątek Mycielskich herbu Dołęga

Kiedy pierwszy raz wybrałam, się na Kobylepole, stricte zimowa aura pozwoliła jedynie  na obejrzenie zabudowań browaru wzniesionego przez Józefa Mycielskiego herbu Dołęga.  Ponieważ  budynki zakładu piwowarskiego, to jedynie część  dawnego majątku Mycielskich, odwiedziłam Kobylepole po raz wtóry. Przy drugiej wizycie, aura była znacznie przychylniejsza,  mogłam pozwolić sobie na  dłuższy spacer po parku i okolicy.

Dziś Kobylepole to część miasta Poznania, kiedyś  były to rozległe włości należące do przedstawicieli  jednej z najbardziej zasłużonych, wielkopolskich rodzin ziemiańskich.

Czytaj dalej

Ponownie w Ludomach. Kościół pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela

Po raz kolejny zawitałyśmy do Ludom. Niegdyś  już pisałam o tamtejszym kościele ewangelickim, który obecnie stoi zamknięty. Wprawdzie prowadzone są pewne prace remontowe, ale prowadzone (zdaje się) głównie siłami społecznymi, nieprędko przyniosą spektakularne efekty. Dziś chciałabym jednak opowiedzieć o drugiej ludomskiej świątyni, czyli katolickim kościele pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela. Czytaj dalej

Szewce. Resztki założenia folwarcznego

W pracy różnie bywa, nieraz pilne wezwanie zmienia nasze pierwotne plany i zmusza do skorygowania trasy.  Tak, za pierwszym razem, trafiłyśmy do Szewców.  Za to drugą  wizytę  w tej wsi odbyłyśmy już z premedytacją. Dlatego też zamieszczone w poście zdjęcia, pochodzą z dwóch, różnych wyjazdów.

W Buku opuściłyśmy główną drogę skręcając na Dakowy. Dzień, choć dość zimny, to słoneczny, ruch na drogach niewielki więc podróż upływa nam spokojnie. Dopiero zamknięty przejazd kolejowy zmusił nas do chwilowego przerwania jazdy. Ponieważ szlaban znajduje się w bezpośredniej bliskości budynku starej gorzelni, więc kontempluję jej architekturę.  Jest to chyba jedyna, z trzech działających w Buku w 2 połowie XIX wieku, która w całości zachowała się do czasów dzisiejszych. Budynek powstał w końcu XIX wieku (1897)  i prezentuje się całkiem nieźle. Obecnie funkcjonuje w nim punkt sprzedaży węgla Szkoda, że gorzelnia nie jest bardziej „klimatycznie” wykorzystana… Czytaj dalej

Międzychód – Lipowiec

Swoją pierwszą wizytę w Międzychodzie opisałam kilka lat temu, w poście „Gaski, Pola Negri i Osioł”. Niedawno miałam okazję ponownie odwiedzić to miasto. Z radością zauważyłam, że „muchociński osiołek” ma się dobrze i nadal stoi przy swoim wózku.

„Środa to mały piąteczek” oznajmiła moja Szefowa, dając tym do zrozumienia, że już pora zwolnić tygodniowe tempo pracy. Mając pozwolenie „od samej góry” bez wyrzutów sumienia,  oddałam się swojej pasji, czyli wyszukiwaniem w Międzychodzie ciekawych, a jeszcze nie widzianych, obiektów. Kiedyś już wspominałam, że w większych miejscowościach, z reguły nie udaje mi się zobaczyć wszystkiego, co bym chciała, za pierwszym razem.  Ponowne wizyty służą na ogół temu, żeby zajrzeć w te rejony, których dotąd nie udało mi się zwiedzić. Czytaj dalej

Dawna ulica Wilhelmowska i plac Wilhelma w Poznaniu

Przymusowa, a więc frustrująca, stagnacja zawodowa i ograniczone wyjazdy wymuszają na mnie nową organizację czasu.  Od kogoś bardzo mi bliskiego otrzymałam kiedyś radę:  „Powinnaś robić wyłącznie to, co absolutnie musisz, resztę czasu przeznaczając na to, co sprawia ci przyjemność”.  Aby ją zastosować, należało zacząć od rozgraniczanie tego co muszę, od tego, co tylko wydaje mi się, że (z różnych powodów) powinnam. Dopiero po tym mogłam  przestawić się na tryb „slow”… Czytaj dalej

Lusowo. Pałac Pauliny von Richthofen i grób generała Dowbor Muśnickiego.

O Lusowie i tamtejszych zabytkach: kościele i pałacu już niegdyś pisałam i nie przypuszczałam, że jeszcze kiedyś powrócę do historii tego niesamowitego miejsca. Ale życie sprawia różne niespodzianki i tym razem, nieoczekiwanie, ponownie znalazłam się w Lusowie, gdzie ku mojemu zdumieniu, trwały prace przy renowacji pałacu. Poprzednio udało mi się go zobaczyć jedynie z daleka i fragmentarycznie. Skorzystałam więc z nadarzającej się okazji, że wstęp na teren posiadłości jest możliwy i tym razem miałam okazję przyjrzeć się  budynkowi nieco bliżej… Czytaj dalej

Dworek i młyn w Rudzie

Wracałyśmy właśnie z Chodzieży, gdy nagle, zagadane, tylko kątem oka odnotowałyśmy stojący przy drodze, świeżo odnowiony budynek. Mimo, iż tynk na nim jeszcze dobrze nie wysechł, dachy lśniły niepokalanym blaskiem, od razu wiedziałam, że dworek musi mieć lat co najmniej  sto dwadzieścia.  Zatrzymałyśmy się w najbliższej zatoczce i poszłyśmy obejrzeć go z bliska. Czytaj dalej