Dwór Unrugów na Piotrowie i dzieje jego mieszkańców. Wielkopolskie rezydencje

Do Piotrowa, dzielnicy Poznania, wybrałyśmy się specjalnie, aby zobaczyć jedną z nielicznych w mieście budowli zaprojektowanych przez Rogera Sławskiego. Na terenie Poznania jest tylko kilka budynków jego autorstwa. Są to: skrzydło hotelu „Bazar” od strony Placu Wolności, dom akademicki „Hanka” przy ulicy Niepodległości, nowy budynek Towarzystwa Przyjaciół Nauk i kościół św. Antoniego na Starołęce.

Obecnie Piotrowo to część Poznania, ale jeszcze  niecałe sto lat temu Piotrowo było samodzielnym majątkiem. W granice miasta zostało bowiem włączone w 1942 roku.Piotrowo położone jest między Głuszyną a Sypniewem. W średniowieczu majątek należał do Piotrowskich, którzy w 1482 roku sprzedali je Janowi z Czacza herbu Ciołek. W rękach rodziny Czackich wieś pozostawała przez kolejne dwadzieścia lat (do 1502 roku), potem zakupił ją Jan Goryński. W kolejnych wiekach Piotrowo należało do Polickich,  Ossowskich i Kęszyckich.

W połowie XIX wieku majątek należał do Anny z Powelskich herbu Nałęcz i Stanisława Sypniewskich herbu Odrowąż. To właśnie tutaj (choć w innym, skromniejszym dworze krytym strzechą), w 1822 roku urodził się ich pierworodny syn, Felicjan Sypniewski późniejszy przyrodnik i botanik. Mimo tego, iż zabór pruski jako miejsce urodzenia, automatycznie zaszeregowywał go do obywateli niemieckich, Felicjan pozostawał żarliwym polskim patriotą.  Młody dziedzic, jak to było w zwyczaju, początkowo pobierał nauki w domu, potem kształcił się w renomowanej poznańskiej „Magdalence”. Studia o kierunku rolniczym odbył w Resku i Berlinie.

W 1848 roku Felicjan ożenił się z Walerią Dobrogojską herbu Grabie, niestety żona, zmarła w rok po ślubie, osierocając nowo narodzonego syna Józefa. Owdowiały Felicjan zajął się badaniami i pracą naukową. Po piętnastu latach Felicjan (ku niemałemu zdumieniu rodziny) ponownie wstąpił w związki małżeńskie, poślubiając młodszą o piętnaście lat Walentynę Radońską, córkę Ludwiki z Kierskich i Józefa Radońskiego herbu Jastrzębiec. Panna Walentyna odznaczała się podobno urodą, ale pochodziła ze zubożałej rodziny, więc posag był raczej symboliczny. Felicjan doczekał się z nią kilkoro potomków. W czasie powstania styczniowego Sypniewski sprzedał część rodowego majątku aby dwukrotnie przekazać pokaźne sumy do powstańczej kasy. Felicjan Sypniewski zmarł w Piotrowie w 1877 roku i został pochowany w rodzinnym grobowcu przy kościele w Głuszynie.

Od początku XX wieku Piotrowo należało do generała Antoniego Unruga. Antoni pochodził ze starego, szlacheckiego, rodu Unrugów, któremu nie obce były tradycje żołnierskie. Wystarczy przypomnieć, że z tej rodziny wywodził się admirał Józef Unrug,  heroiczny dowódca obrony wybrzeża w 1939 roku.

Sam Antoni także te wojskowe tradycje kontynuował. Kształcił się w drezdeńskim Korpusie Kadetów oraz w erfurckiej Szkole Wojskowej. Po jej ukończeniu wstąpił do Armii Cesarstwa Niemieckiego, w której (z przerwami) pełnił służbę do 1918 roku. Od początku 1919 roku znalazł się w Polskich Siłach Zbrojnych byłego zaboru pruskiego. W 1921 roku przeszedł na emeryturę i od tego czasu zamieszkał w Piotrowie. W 1923 roku otrzymał tytularną nominację na generała brygady.

Antoni Unrug w 1880 roku poślubił Amelię von Hachez i miał z nią dwóch synów: Wiktora i Franciszka. Generał Unrug zmarł w sierpniu 1939 roku w Piotrowie.

Starszy z synów Wiktor kontynuował rodowe tradycje wojskowe, pełnił służbę w Dowództwie Okręgu Generalnego Poznań. Ożenił się z Elizą von Kageneck, z którą miał syna Piotra i córkę Marię. Brał udział w wojnie polsko bolszewickiej, podczas której dwukrotnie został odznaczony Krzyżem Walecznych. W 1939 roku, on i jego syn Piotr, walczyli  w kampanii wrześniowej. Niestety Piotr,  w bitwie pod Walewicami, został poważnie ranny i w wyniku odniesionych obrażeń, stracił nogę.

Być może dlatego, aby zapewnić okaleczonemu synowi rehabilitację, być może dlatego, by chronić rodzinę albo pod wpływem nacisku żony Niemki, Wiktor Unrug podpisał niemiecką volkslistę. Taką jednak decyzją w bardzo niezręcznej sytuacji postawił nie tylko siebie (polski oficer, dwukrotny kawaler KW) ale i własną córkę Marię Modestę, która w tym czasie była zaręczona z porucznikiem Marynarki Wojennej, Józefem Ponikowskim, adiutantem generała Sikorskiego. Nie potrzebna jest też duża imaginacja, aby  wyobrazić sobie jak mógł taką wiadomość przyjąć krewny, admirał Józef  Unrug. Admirał, który w niewoli absolutnie odmawiał jakiejkolwiek współpracy z Niemcami i nawet w rozmowach z władzami obozu za każdym razem  uporczywie domagał się tłumacza, choć językiem niemieckim władał perfekcyjnie.

Młodszy z  synów generała, Franciszek, ożeniony z Zofią z Dąbskich Rembowską, zamieszkał w majątku żony w Wyszakowie i zajął się gospodarowaniem oraz wychowaniem córki Antoniny i dwójki pasierbów:  Elżbiety i Macieja Rembowskich. Musiało to być patriotyczne wychowanie (ich ojciec, Stanisław Rembowski poległ w 1920 roku) bo oboje walczyli w Powstaniu Warszawskim na Mokotowie. On, pseudonim „Madej” był ppor. w pułku „Baszta” ona  sanitariuszką. Elżbieta, podówczas już Sokolnicka, Powstania nie przeżyła.

Podczas II wojny Franciszek także podpisał volkslistę choć z zupełnie innych niż brat powodów. Zrobił to na polecenie podziemia, taki rozkaz otrzymał od Cyryla Ratajskiego i hr. Adolfa Bnińskiego, „ojców” raczkującej jeszcze konspiracji wielkopolskiej. Franciszek bardzo aktywnie działał w podziemiu. Zajmował się ratowaniem polskich książek i dzieł sztuki, wydawał konspiracyjną prasę. W swoim majątku ukrywał radio i zbiegłych z obozu jeńców angielskich. Wspomagał partyzantów, kupował broń od niemieckich żołnierzy i przerzucał ją na tereny Generalnej Guberni. Swoją działalność przypłacił aresztowaniem. Dzięki wstawiennictwu krewnych z międzychodzkiej linii Unrugów został wypuszczony i na nowo podjął pracę konspiracyjną. W 1943 roku, wraz z rodziną został wysiedlony do Saksonii gdzie został nadzorcą tamtejszych lasów. Być może doczekałby tam końca wojny, gdyby nie to, iż w 1944 roku przy okazji „wsypy” w  wielkopolskich strukturach AK gestapo wpadło na ślad wcześniejszej działalności Franciszka Unruga. Aresztowano go i po  brutalnym śledztwie wysłano do obozu w Stuthoffie. Zmarł w styczniu 1945 roku podczas „marszu śmierci”.

W 1945 roku we dworze w Piotrowie stacjonowali Rosjanie, którzy „na odchodne” budynek podpalili. Na szczęście pożar udało się ugasić. Obecnie dwór i przyległy park znajdują się w rękach prywatnych.

Podjeżdżamy pod bramę. Jest zamknięta, ale furtka otwarta więc wchodzimy na teren parku. Dwór jest przepiękny, świetne proporcje, dyskretna elegancja, od pierwszego rzutu oka widać rękę dobrego architekta.

Budynek powstał w 1907 roku. Jest założony na planie prostokąta, podpiwniczony, parterowy z użytkowym poddaszem, nakryty wysokim dachem mansardowym. W fasadzie na osi umieszczony jest dwukondygnacyjny ryzalit o łagodnie zaokrąglonych narożach.. Przepiękne, ujęte w półłuk drzwi wejściowe, posiadają bardzo ciekawe, secesyjne szprosowanie. W arkadzie umieszczony jest lew stojący na dwóch łapach, godło z herbu  Unrugów. Nad  wejściem znajduje się prostokątne okno w uszakowatej opasce z klińcem. Osie wertykalne w ryzalicie wyznaczają pary płaskich pilastrów podtrzymujące arkadę wchodzącą w krawędź dachu. W dachu, symetrycznie, umieszczono po dwie mansardowe wystawki. W elewacjach bocznych uderza ta sama dbałość o detal.Boniowane pilastry z rozetami w głowicach.Okna pierwszej kondygnacji ujęte w opaski z klińcem a dachowe zaopatrzone w ozdobne uszaki. Wspaniała jest także elewacja ogrodowa, stanowiąca wariację fasady.Zamiast ryzalitu umieszczono w niej ganek filarowo- kolumnowy z fryzem tryglifowo rozetowym a nad nim dwuokienną (charakterystyczną dla Sławskiego) dwuokienną mansardową wystawkę.Ganek poprzedzony jest półokrągłym tarasem, na który prowadzi kilka stopni. Zaglądamy do wnętrza. Na parterze westybul w którym zachowała się oryginalna klatka schodowa.a także boazeria i stolarka drzwiowa. Mnie najbardziej podobała się wnęka – ławeczka.Dwór stoi w obszernym parku krajobrazowym. Jego ozdobą są olbrzymie platany.Na terenie parku znajdują się także stawy, w których generał Antoni Unrug hodował półdzikie kaczki. Posiadał też stadninę koni.

Na terenie majątku, w 1926 roku odbył się pierwszy konkurs psów myśliwskich rasy wyżeł.

Już poza terenem dworku znajduje się budynek starego spichrza. To podobno najlepiej zachowany tego typu budynek w mieście.Jeszcze do niedawna w dworku mieścił się hotelik „Pod platanem”. Obecnie zmienił się właściciel i chyba w dworku trwają jeszcze jakieś prace adaptacyjne. Jakie będzie docelowe przeznaczenie budynku trudno mi teraz powiedzieć. I jeszcze jedno…

Niegdyś w parku znajdował się grobowiec rodziny Unrugów. Podobno został zdewastowany i splądrowany podczas stacjonowania (1945-1949) we dworze żołnierzy radzieckich.  Prawdopodobnie szukano w nim kosztowności. Podobno otwarte trumny stały się miejscem zabaw okolicznych dzieci więc podczas renowacji (?) parku zasypano miejsce pochówku Unrugów. Dziś nie ma po nim śladu. Na pytanie co zrobiono ze szczątkami, nikt nie potrafi odpowiedzieć…

 

13 uwag do wpisu “Dwór Unrugów na Piotrowie i dzieje jego mieszkańców. Wielkopolskie rezydencje

  1. Jak zwykle artykuł bardzo ciekawy, gratuluję wiedzy architektonicznej !!! Dworek piękny i w dobrym stanie, przynajmniej z zewnątrz. Nie przypuszczałem, że można zajrzeć do jego wnętrza.
    Przy okazji warto wspomnieć, że w dworku Unrugów gościł m.in. Witkacy, którego żona Jadwiga z domu Unrug, była krewną pana domu.

    Polubienie

    • Jadwiga Unurżyna, była córką Jadwigi z Kossaków i Zygmunta Unruga, powinowatego właściciela Piotrowa, Antoniego ( zdaje się, ze dalsze kuzynostwo). Zygmunt nie posiadając własnego majątku, po rozwodzie z Jadwigą Kossak, rezydował w dworach zamożniejszych członków rodziny. Podobno nie interesował specjalnie się losem swoich córek. Wnętrze dworku nie do końca dostępne, ale mi się udało 😉 Dziękuję za tyle miłych słów.

      Polubienie

  2. Kolejny piękny dworek z Twojej kolekcji 🙂 Zastanawiam się czasem, czego obecnie uczą na architekturze, ponieważ nie przypominam sobie bym widziała nowy budynek o tak harmonijnie i elegancko dobranych proporcjach.

    Polubienie

  3. Dziękuję za tę recenzję. Mieszkam niedaleko Głuszyny i zawsze ciekawiło mnie co to za piękny Dworek 🙂 Kiedy przejeżdżam obok, widzę nieraz zaparkowane autokary na terenie Dworku. Pomyślałam, że znajduje się tam sanatorium albo coś w stylu. Pozdrawiam

    Polubienie

Dodaj komentarz