Koźmin Wielkopolski

Przez Koźmin Wielkopolski przejeżdżałyśmy kilkukrotnie, raz nawet zatrzymałyśmy się tam na kawę, jednak do tej pory   nigdy nie wystarczało czasu aby zobaczyć główne zabytki miasta. Tym razem, wracając z niezbyt udanej trasy do Krotoszyna, podczas której głównie stałyśmy w korkach, postanowiłyśmy „sprawić sobie przyjemność” i zatrzymać się w Koźminie na dłużej…

Koźmin należy do miast, których lokacja dokonała się we wczesnym średniowieczu. Przyszłe miasto rozwinęło się z książęcego grodu z podgrodziem, któremu, w połowie XIII wieku, nadano prawa miejskie. Najprawdopodobniej lokacja odbyła się z inicjatywy zakonu Templariuszy, którzy  od księcia Władysława Odonica, otrzymali Koźmin i przywilej lokacji na prawie magdeburskim. Po rozwiązaniu zakonu miejscowość powróciła na własność królestwa.

W 1338 roku, ostatni z Piastów zasiadających na tronie polskim,  Kazimierz Wielki podarował miasto Maciejowi Borkowicowi herbu Napiwon. Borkowic aby podkreślić  swą wagę i zabezpieczyć królewski prezent,  zaczął tam wznosić, okazały zamek.

W dziesięć lat później,  król, mając dość narzekań wielkopolskiego rycerstwa, zlikwidował urząd starosty generalnego Wielkopolski, a w jego miejsce utworzył dwa starostwa poznańskie i kaliskie. Maćko Borkowic uzyskał wówczas nominację na starostę  poznańskiego, starostwo kaliskie objął zaś Przecław z Gułtów herbu Grzymała. Obaj panowie, delikatnie mówiąc, za sobą nie przepadali i jak mogli szkodzili sobie wzajemnie. Wybuchające co chwilę w obu starostwach zamieszki, anarchia i rozboje tak wnerwiły króla, że zlikwidował oba stanowiska, przywrócił na powrót urząd starosty generalnego. Na to eksponowane stanowisko mianował, pochodzącego ze Śląska, Wierzbiętę z Paniewic, czym wywołał falę niechęci wśród wielkopolskich rodów. Wprawdzie Borkowic i Mikołaj z Biechowa zachowali godności wojewodów poznańskiego i kaliskiego, ale był to urząd wówczas niewiele znaczący. Prawdziwą władzę skupiał starosta.

Nic tak nie jednoczy zwaśnionych, jak wspólny wróg.  Dotychczasowi oponenci, Borkowic i Przecław, połączyli  swe siły zawiązując w 1352 roku konfederację rycerską, do której przystąpiły najbardziej liczące się wielkopolskie rody rycerskie czyli Borkowie,  Awdańcy, Zarembowie, Grzymalici i Nałęcze. Konfederacja początkowo skierowana była wyłącznie przeciw Wierzbięcie i nikt wówczas nie przewidywał możliwości wystąpienia przeciw władzy królewskiej. Nie brano jednak pod uwagę temperamentu Borkowica, który  podczas rokowań w 1354 roku zabił swego szwagra, pozostającego lojalnym wobec króla Beniamina z Uzarzewa. Wówczas sytuacja  wymknęła się spod kontroli a wojna domowa rozlała się na całą Wielkopolskę.

Jej główny sprawca, Maćko Borkowic, obawiając się reperkusji uciekł na Śląsk. Bez jego jątrzenia konflikt zaczął się wyciszać i działania wojenne ustały. Po trzech latach dobrowolnego wygnania, Borkowic, jakby nigdy nic, powrócił do Wielkopolski.  Król Kazimierz, albo miał słabość do niesubordynowanego wojewody, albo Borkowic był mu do czegoś potrzebny, bo w 1358 roku przyjął od niego przysięgę wierności i na tym sprawa by się skończyła, gdyby nie późniejsza działalność Borkowica.

Wojewoda poznański (nie pozbawiono go urzędu) po powrocie do Wielkopolski zajął się bowiem procederem dziś zwanym przestępczością zorganizowaną…  Wysyłał swoich rycerzy na szlaki handlowe, by łupili, grabili  i wymuszali haracze. Kiedy wieści o tym doszły do uszu królewskich, Kazimierz Wielki postanowił osobiście interweniować. Przybył do Kalisza, w którym wkrótce pojawił się też Borkowic, liczący zapewne na to, że znów mu się upiecze lub, co najwyżej, otrzyma połajankę, po której ponownie się przed królem ukorzy.  Jednak królewska cierpliwość się skończyła. Macieja Borkowica natychmiast uwięziono, w pospiesznym trybie wytoczono mu proces (któremu przewodniczył sam król) i skazano na śmierć głodową w lochu.  Wyrok wykonano.

Po śmierci Borkowica, Koźmin objął Bartosz Wezenberg z Odolanowa, który prawdopodobnie dokończył (rozpoczętej przez Maćka) budowy warownego zamku.

W XV wieku, kolejnymi właścicielami dóbr koźmińskich byli Maciej Przedpełkowic, Hincza z Rogowa i Bartłomiej z Iwanowic. Potomkowie tego ostatniego przyjęli nazwisko Koźmińskich nadal pieczętując się Porajem. W XVI wieku, od Macieja Koźmińskiego, miasto kupił Łukasz Górka, po którym dzierżyli go syn Andrzej i wnuk Andrzej II Łodzice Górkowie. Za ich czasów do Koźmina poczęli przybywać osadnicy ze Śląska, którzy dali początek tak zwanemu „nowemu miastu”

W 1583 roku, Koźmin stał się własnością Stanisława Górki, po  śmierci którego, przejął je dotychczasowy zarządca, Stanisław Sędziwój Czarnkowski herbu Nałęcz.

W początku XVII wieku, włości zakupił (od rodziny żony, Anny z Czarnkowskich) starosta generalny Wielkopolski, Stanisław Przyjemski herbu Rawicz.  W rękach ich potomków  miasto pozostawało do końca stulecia. Ostatnim z Przyjemskich na Koźminie był wojewoda kaliski Władysław żonaty z wdową po Piotrze Opalińskim, Katarzyną z Włostowiców. Ta, po śmierci Władysława, wyszła ponownie za mąż (za Stanisława Kretkowskiego) a swój majątek zapisała córce z pierwszego małżeństwa, Ludwice. Wraz z jej ręką Koźmin dostał się Janowi Kazimierzowi Sapiesze herbu Lis. Po nim dobra objął jego syn, Piotr Sapieha. Kolejnym Sapiehą na Koźminie był Kazimierz Nestor, który odkupił go od  Katarzyny , siostry Piotra. Sapiehowie znani byli z okrucieństwa i z okresem ich panowania w Koźminie łączy się kilka krwawych legend.

Kazimierz Nestor na koźmińskim zamku osadził swą matkę, Elżbietę z Branickich Sapieżynę. Ona to lokowała trzeci „segment” dzisiejszego Koźmina, zwany wówczas „Koźminem niemieckim” (dzisiejszy Lipowiec).

Kolejnym właścicielem miasta był generał Janusz Aleksander Sanguszko herbu Pogoń litewska (1712-1775).  Sanguszko był księciem, ordynatem Ostrogskim, generałem majorem wojsk koronnych ale także hulaką, utracjuszem i homoseksualistą. Cechy te nie przeszkodziły mu  jednak osiągnąć godności miecznika litewskiego i marszałka nadwornego litewskiego.  Nawet zdarzenie bez precedensu, jakim było  podzielenie własnej ordynacji w celu zaspokojenia roszczeń dłużników (transakcja kolbuszowska), choć było skandalem, uszło księciu w zasadzie bez znaczących reperkusji.

Z woli ojca, Janusz Aleksander, ożenił się z Konstancją Denhoff herbu Dzik, jednak już po paru tygodniach opuścił żonę, przedkładając nad nią, wdzięki swego sekretarza, Kazimierza z Chylin Chylińskiego herbu Jastrzębiec.  Ten ostatni zręcznie manipulował uczuciami księcia, wyłudzając od niego coraz to nowe profity i majątki. Na dodatek (podobno) Chyliński wiernym księciu nie był i łączył go intymny związek z Janem Wincentym Siedleckim. Wiedzę o tym, wykorzystał przeciw Chylińskiemu Karol Szydłowski, który (przy poparciu niezadowolonego z preferencji syna, księcia Pawła Sanguszki) oskarżył Chylińskiego, po czym sam zajął miejsce u boku  Janusza Aleksandra i został jego kolejnym faworytem. Wobec nowego kochanka, książę Janusz Aleksander Sanguszko okazał się równie hojny i podarował Karolowi Szydłowskiemu  Koźmin. Jak, za taki prezent, odwdzięczył się księciu Szydłowski, można się tylko domyślać…

W  1793 roku, w wyniku zaboru, miasto znalazło się w granicach Prus. Wówczas też scalono w jeden organizm, trzy odrębne jednostki jakimi były Koźmin, Nowy Koźmin i Koźmin Niemiecki.

W końcówce XVIII wieku miasto nabył Fryderyk  Adolf Kalckreuth, później właścicielką  miasta została jego małżonka, Charlotta Rhode. Jej  nieumiejętne gospodarowanie stało się przyczyną wystawienia dóbr na licytację, a w połowie stulecia, rząd pruski zlikwidował klucz koźmiński,  równocześnie tworząc na skraju miasta dobra lipowieckie. Ich właścicielami byli kolejno: Karol Graetz, rodzina Bormann oraz Artur Hilzheimer.

Tyle o historii Koźmina, w którym jak widać, wiele się działo…

Zwiedzanie miasta zaczynamy od odwiedzenia uroczego pałacyku znajdującego się na południowym krańcu Koźmina. Niegdyś znajdował się tam osobny majątek, zwany Lipowcem. Budynek został wzniesiony na przełomie XIX/XX wieku, dla ówczesnego właściciela majątku, Artura Hilzheimera. Pałacyk jest eklektyczny przez co bardzo ciekawy. Nawiązuje do stylów klasycznych, głównie neorenesansu, w opozycji z którym wyraźnie stoi kwadratowa wieżą nakryta ostrosłupowym hełmem z charakterystycznym „okapem”, inspirowana średniowiecznym, północnym budownictwem. Budynek został wzniesiony na planie prostokąta, jest zasadniczo (nie licząc aneksu) dziewięcioosiowy, dwukondygnacyjny i nakryty dachem o łagodnie nachylonych spadach.

W fasadzie (zwróconej ku ogrodowi) umieszczono czterofilarowy ganek, w drugiej kondygnacji przechodzący w taras. Oś główna zaakcentowana jest naczółkiem o zaokrąglonych liniach i łagodnych spływach nawiązującym do późnorenesansowych szczytów niderlandzkich. W oknach parteru zachowały się oryginalne kraty.

Z Lipowca przechodzimy pod koźmiński zamek. Do XIX wieku, jego dzieje pokrywają się z historią miasta. W połowie stulecia gmach odkupiło Królewskie Kolegium Szkolne, które w 1865 roku w budynku osadziło ewangelickie seminarium nauczycielskie. W czasie Powstania Wielkopolskiego w zamku usadowił się sztab oraz funkcjonował szpital wojskowy. W okresie międzywojennym budynek stanowił siedzibę katolickiego seminarium. Obecnie mieści się w nim szkoła.

Z dawnej, średniowiecznej warowni pozostała jedynie ceglana, poligonalna wieża, nakryta barokowym hełmem. Budynek obecnie jest trójskrzydłowy, a jego  boczne skrzydła osłaniają dziedziniec. Po zewnętrznej stronie naroża gmachu są oszkarpowane.

W bezpośrednim sąsiedztwie  zamku znajduje się kościół parafialny św Wawrzyńca. Jego historia sięga X wieku, jednak najstarsze części obecnie stojącej świątyni wzniesione zostały w XV stuleciu. Na początku XVII wieku Katarzyna z Potulickich Rozdrażewska-Weyherowa ufundowała przy kościele kaplicę (obecnie kaplica Przyjemskich). Rozbudowy i przebudowy dokonano z inicjatywy ówczesnych właścicieli Andrzeja i Aleksandra Przyjemskich herbu Rawicz. Dzięki niej kościół zyskał obecną barokową formę. Świątynia jest orientowaną, trójnawową bazyliką składającą się z trójprzęsłowego korpusu, trójprzęsłowgo i trójbocznie zamkniętego prezbiterium. Do prezbiterium przylegają kaplica i zakrystia.  Od zachodu korpus nawowy zamyka kwadratowa wieża, której przyziemie stanowi kruchtę. Elewacje korpusu nawowego są stylistycznie jednorodne, ich ściany artykułują pilastry pomiędzy którymi umieszczono półkoliście zamknięte otwory okienne.

W fasadzie umieszczono wejście główne obramowane arkadowym portalem w którego klińcu znajduje się herb Przyjemskich Rawicz. Nad nim znajduje się okno w którego zwieńczeniu umieszczono kartusz herbowy z Lisem, godłem Sapiehów.

Drzwi do kościoła są otwarte, jednak nasza radość szybko pryska, kiedy okazuje się iż dostępu do wnętrza broni krata, która uniemożliwia zobaczenie naw bocznych i kaplicy. możemy jedynie z daleka kontemplować nawę główną. W jej wnętrzu szczególną uwagę przykuwa belka tęczowa oraz  manierystyczny ołtarz główny (datowany na 2 ćwierć XVII wieku), którego pole centralne zawiera nieco wcześniejszą (późnogotycką) i pochodzącą z warsztatu śląskiego, scenę Zaśnięcia NMP.

Cenne są także XVII wieczne stalle i ambona. Kościół posiada także  siedem ołtarzy bocznych, z miejsca w którym stoję niewidocznych, podobnie jak późnorenesansowy nagrobek Barbary  i Andrzeja Górków.

Mogę za to bez przeszkód podziwiać belka tęczowa z grupą pasyjną.Na ścianie tęczowej umieszczono dwa kartusze herbowe z godłami Rozdrażewskich (Doliwą) i Przyjemskich (Rawiczem).

Z kościoła przechodzimy na Rynek, otoczony zwartą, głównie XIX wieczną, zabudową.

Obecny ratusz, wkomponowany w zabudowę wschodniej pierzei, wzniesiono w końcu XIX wieku. Poprzednia siedziba władz miejskich znajdowała się w centrum płyty rynku, jednak spłonęła w pożarze w 1810 roku.

Fasadę ratusza wyróżnia nieznaczny ryzalit zwieńczony neobarokowym szczytem ze spływami wolutowymi i przerwanym naczółkiem. W poszczególnych osiach elewacji umieszczono medaliony z głowami zasłużonych dla miasta.

W oknach klatki schodowej zachowały się witraże z 1 ćw. XX wieku. Oryginalna jest też stolarka klatki schodowej.

Na koniec udajemy się do drugiej ważnej koźmińskiej świątyni, pobernardyńskiego kościoła św. Stanisława. Bernardyni przybyli do Koźmina w 1628 roku i przy wsparciu Anny z Czarnkowskich i Stanisława Przyjemskich herbu Rawicz wznieśli pierwszą drewnianą świątynię i zabudowania klasztorne. W kolejnych latach (nadal przy pomocy finansowej właścicieli miasta) budynki drewniane zastąpiono murowanymi. Ostatecznie prace ukończono dopiero w XVIII wieku, a w 1818 roku, władze pruskie zakon rozwiązały. Poklasztorne budynki przekształcono w więzienie a kościół zwrócono parafii. W 1925 roku utworzono przy nim osobną parafię.

Zespół klasztorny składający się ze świątyni i budynków zakonnych otoczony jest zewsząd murem, w którym osadzona jest wieża bramna z 1670 roku prowadząca na (podobno) otoczony krużgankami dziedziniec. Piszę podobno, bo wejść się nie udało, brama (na głucho) zamknięta.  Podobnym niepowodzeniem skończyła się próba wejścia do kościoła (znowu podobno) bardzo bogato wyposażonego  w barokowe sprzęty. Drzwi zamknięte…

Zawiedziona, obchodzę jedynie obiekt dookoła. Z tego, co udaje mi się zauważyć, kościół jest budynkiem jednonawowym z wyodrębnionym, poligonalnie zamkniętym prezbiterium.

Na ścianie czołowej prezbiterium umieszczono barokowy krucyfiks. Oba człony kościoła nakryte są dachami dwuspadowymi na których umieszczono sygnaturki.

Fasada, od strony muru nie prezentuje się okazale. Jest płaska i nie licząc otworów okiennych oraz wnęki, pozbawiona ozdób.  Jest zwieńczona  skromnym, barokowym szczytem ze spływami i trójkątnym naczółkiem.

W okresie okupacji w zabudowaniach klasztornych mieściło się ciężkie więzienie dla kobiet, o czym informuje wmurowana w ogrodzenie tablica. Bezpośrednio po wojnie więzienie (choć już dla innej kategorii więźniów) funkcjonowało nadal a w 1948 roku przekształcono je w Zakład Poprawczy dla chłopców. Przez kolejne lata ośrodek kilkukrotnie zmieniał nazwę (ale nie funkcję) i dzisiaj gospodarzy tam Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy podlegający Kuratorium Oświaty w Kaliszu. O tym, że wychowankowie chyba niezbyt chętnie poddają się resocjalizacji, świadczą solidne i dokładanie zamknięte bramy oraz kraty w oknach.

Na koniec chciałyśmy jeszcze zobaczyć cmentarz żydowski, ale prowadząca doń droga zmieniła się z utwardzonej w wiejską, zrezygnowałyśmy, choć to podobno najlepiej zachowany cmentarz żydowski w Wielkopolsce. I tak zrobiło się już dość późno, a nas jeszcze czekało przebijanie się przez kolejne korki, które w godzinach popołudniowych zatykają drogi do centrum…

 

 

 

 

3 uwagi do wpisu “Koźmin Wielkopolski

Dodaj komentarz